2019-01-01 18:00

Na smyczy władzy - część 1

Siedział tak grzecznie, jak osesek w zieleńcu stopnia podstawowego na dywaniku u dyra za szkolne przewinienia.

Trzymał kopytka prosto i nawet nie śmiał odezwać się, gdy ON słowotokiem uprawiał kindersztubę na Jeleniu Dudziarzu.

- Masz czas do nowego roku zoologicznego wywiązać się z wcześniejszych ustaleń okołoelekcyjnych. Jestem szefem szefów Pomniejszych Okazów i twoim szefem w prostej linii więc masz obowiązek oddawać mi należny hołd. W zadzie łosiowym mam co se myślisz i co se tam na tronie grodziańskim kulasz z Jaremim Lemurem i Majkelem Fenkiem - sączył przez kły Łoś Pedro i głęboko wiercił spojrzeniem wnętrze Dudziarza.

- Jakiś jesteś ostatnio zbyt oficjalny, niedostępny i tylko strzelasz ze mną kurtuazyjne fotki, co by fauna myślała, że gramy w jednej drużynie. Ale jak kombinujesz coś pod stołem przeciwko Łosiowi, to ci powiem, że jeszcze nikt nie przechytrzył Pedro, bo Łoś jest największy i nie da się wykiwać - powiedział jednoznacznie Pedro i głosem nieznoszącym sprzeciwu.

- Pedro o mój mentorze zoologiczno-terrarystyczny, ja i knowania przeciwko tobie? Nigdy, przenigdy! - zaklinał się Jeleń Dudziarz i walił lewym porożem w klatę, co by wyglądało wiarygodniej. W końcu brał lekcje z mowy ciała zoologicznego, z technik wywierania wpływu i manipulacji.

- Pitolisz Dudziarz, dochodzą mnie słuchy, że twój wróg elekcyjny niejaki Kozioł Polo, to nie taki znów wróg, a Hiena Maryja nie taka znowu obca ideologicznie fauna. Masz się zdeklarować, albo wóz, albo przewóz. Szczytem chamstwa i góralskiej muzyki to pogrywanki z Nosorożcem Pisio na hali grodzieńskiej. Kurna, albo jesteś Pomniejszy Okaz, albo ukryty Kwakacz Bis z Piszczących i Stworów! Uważaj tylko Jeleniu, żebyś z porożem nie obudził się w kopcowym nocniku, bo kto z Łosiem wojuje, od Łosia ginie! - Pedro grał vabank i już wiedział, że uderzył w czułą strunę Dudziarza, bo ten zaczął pocierać nerwowo karmazynowe binokle i niecierpliwie stukał kopytem.

Kiedy wypijali popołudniową herbatę z porostu islandzkiego, jak na parzystokopytnych przystało cisza zrobiła się tak wszechobecna, że słychać było, jak chrapy nosowe pracują u jednego i drugiego z wielkiego wzburzenia. Jednak rasowi gracze pilnowali się, by nie dać poznać po sobie, jak monolog łosiowy wkurzał Dudziarza i nakręcał Pedro.

Wtem ciszę przerwało stukanie do drzwi. Łoś odłożył filiżankę z herbatą, Dudziarz sączył ją beznamiętnie patrząc nieprzerwanie w jeden punkt polepy kopca łosiowego.

- Wejdzie migiem! - zaryczał Łoś. Skrzydło uchyliło się delikatnie i z pewną dozą nieśmiałości pojawiła się facjata Pawicy Kseni.

- A kuku Pedrunio! Mój ty najukochańszy władco! - kłaniała się do kopytek Łosia Pedro Pawica Ksenia.

- Patrz Jeleniu Dudziarzu, patrz i ucz się jak do swojego pana masz się zwracać - pokazał kopytkiem Łoś Pedro w stronę Dudziarza - na kolana - dodał.

- Zawsze w ciebie wierzyłam, że twoja charyzma pozwoli mi na powrót na królewski dwór, po tym jak mnie wyrolował na TajwanLand Hans Guziec! Mamut nie rychliwy, ale sprawiedliwy! - dodała Ksenia i drobnymi kroczkami podbiegła do Łosia ucałować jego kopyto z pierścieniem władzy i złożyła niski pokłon. Gorzej było z wyprostowaniem się z pozycji służalczej. Coś zaczęło jej chrupać w ogonie, piórka oklapnęły i zmatowiały. Jęknęła z boleścią i spojrzała błagalnym wzrokiem w stronę Łosia.

Szarmancko podskoczył na równe kopyta i z troską prostował z wolna przyjętą Ksenię.

- Oj Kseniuchna, Kseniuchna, posunął nas czas w tym Grodzianum, a teraz w Terrarium! Ale ty zawsze przy mnie, jak wierna gwardia przyboczna! Trza pomagać wiernym sługom! - powiedział Łoś Pedro, głęboko wąchając fluidy otaczające Ksenię i podtrzymując ją by mogła stanąć mocno na swych pazurach i rozpostrzeć wachlarz piór w całej okazałości.

- Ale mimo, że metryki nas posunęły, ty zawsze perfumy z klasą jak na świtę królewską przystoi. Co mogę dla ciebie zrobić, mów, a spełnię każde życzenie, bo lojalnym sługom się nie odmawia! - dodał Pedro i spojrzał wymownie na Dudziarza, jakby chciał mu wypomnieć braki.

- Drogi Łosiu, ja tu nie za sobą się wstawiam, lecz za Kangurem Gieną! Popraw mu notowania i daj mu większą kasę w magistracie. Weź go gdzieś zadekuj pod swoje skrzydła, jest tak lojalny jak ja! Nawet Wiercisław Grizzly był zadowolony, a i Dudziarz może poświadczyć, że Pomniejsze Okazy są mu najmilsze w zoologu! - kontynuowała Pawica Ksenia i optowała za swoją połowicą.

- Ksenia, kurna nie mogę do Terrarium! Zara Puma Penelopa, albo Martino Trębacz Chichotliwy oskarżą mnie o nepotyzm, kolesiostwo i inne dyrdymały stosowane przez Kwakaczy Bis. Kangur wróci do magistrata w jurysdykcję Dudziarzową. Wykonać Jeleń! - wydał polecenie Pedro i jednym ruchem kopyta dał znać, że zakończył audiencję dla obu zwierzaków. Był padnięty od ciągłego rządzenia, załatwiania, wydawania komend i odbierania aktów oddania.

Tymczasem Jeleń Dudziarz wrócił do Grodzianum. Z niezadowolenia trzasnął drzwiami, tak głośno, że sikorki w przednawie królewskiego kopca podskoczyły, jak przy żubrach na rozgrzewkę.

- Lemur Jarema do mnie! Kuna Dżoana tak samo! - krzyczał zdenerwowany Jeleń do komórki tamtamowej.

Gdy się pojawili, w równych odstępach czasowych wiedzieli, że rozmowa z Łosiem nie przyniosła oczekiwanych dla Jelenia rezultatów. Usiedli w fotelach i wyczekiwali.

- Trzeba dokonać bolesnej reorganizacji magistrata Grodzianum! Kurna nic nie jest z gumy, a ja tu sam nie mogę decydować, komu zapewnić stołek na dworze. Trzeba powymieniać myszoskoczki, sikorki i faunę grodzieńską. Łoś zrobił mnie na okrągło! Terrarium mu nie wystarcza, chce swoimi wypchać dwór grodzieński i mnie Jelenia postawić w drugim szeregu. To ja zamordyzm stosowałem, zero wyjść bez pisemnego uzasadnienia. Dinozaur robiący za dziurkacz kart zoologicznych wyjść i przyjść, co by mieć kontrolę na zdegenerowaną Wiercisławem fauną magistracką. Już ich wszystkim na smyczach mieliśmy, a tu przypęta się Kangur Giena z namaszczenia Łosia i jego nie mogę na postronek wziąć, bo poleci do Pawicy Kseni z rykiem, a ta do Łosia, a Łoś mnie wyhaltuje w zapędach na amen - kontynuował Jeleń Dudziarz.

Lemur Jarema uśmiechnął się półgębkiem, z dozą ironii i politowania nad Łosiem Pedro. Małe oczka Lemura nie były smutne, lecz radosne i pogodne. Jego sieci, którymi pieczołowicie od paru lat misternie oplatał Grodzianum były tak mocne, że przetrwają naciski łosiowe. Tego był pewien. Bo przecież nie robił ich dla Dudziarza, tylko dla siebie. Dudziarz był tylko narzędziem. Stare metody Specjalnego Landu Dziwolągów okazały się ponadczasowymi i skutecznymi.

Wspieraj Szymona Sedno

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe