Wszystkie plany wzięły w łeb. Nie spodziewał się tak wielkiego szamba w promocji terrarium.
Wiercisław zdublował go po pierwszym okrążeniu.
- Indor Giulio został sam, Lemur Jarema polizał miodka Grizzl'ego, a te moje padliny do niczego się nie nadają - dumał nad swoim losem Kobra Risto. Przejrzał głęboko skrywane plany, które spełzły jak inne gady na niczym.
- Pudło, siara, kompletna kaszana. - Syczał goryczą Kobra Risto. - Lądowisko to jakiś kosmos sci - fi, pradziad zszedł - był na dziady, a fauna woli kluchy Wiercisława niż moje śpiewanie. - zrezygnowany brakiem sukcesu Kobra Risto pogrążył się w wewnętrznej żałobie.
Zegar na ścianie żałośnie wybił kolejną godzinę bezruchu i zerowego aplauzu społeczności w zoo. Pewnie zaryczałby się na śmierć, gdyby przez niedomknięte drzwi nie wsunął się Pawian Laluś. W całym pomieszczeniu powiało mocną kolońską, prawie jak oryginalną i wiadomo, że Laluś jest w pobliżu.
- Risto, Wiercisław jest słabeuszem. Pancernik robi mu elektorat i promo. To odchody końskie w cylofanie robiące za bombonierkę - pocieszał Kobrę Risto, głaszcząc mu przymilnie śliską skórę. - Będziemy mieli nowoczesne terrarium, a Wiercisław w norze siedzi i nawet porządnych kibli dla zwierzątek nie ma. - Laluś wyprowadzał z doliny Kobrę.
- Ale Miełnowieś niesprzedana, kasa wydana, tragedia - nie dał się tak łatwo udobruchać Risto. - Na dodatek bez przerwy archeo coś znajduje w glebie pod terrarium i nie ja będę wygrzewał się w klimatyzowanej jamie. - Zazgrzytał ze złości kłami jadowymi Kobra Risto.
Pawian Laluś wszędzie czuje się, jak u siebie, więc rozsiadł się na wygodnej i miękkiej sofie. Bez pytania nalał sobie soku bananowego (za banany dałby się oskubać i wykastrować) i podjął:
- Risto, ja z Bocianem Dario mamy propozycję, jak przebić Wiercisława Grizzly i jego maskotę Pancernika Mądralę. Zróbmy debatę o sporcie! Wiesz, zwierzaki lubią biegać, pływać, skakać, pluć i łapać. Miała być wspólna sala na igrzyska w zoo? Miała! Wiercisław się wywinął? Wywinął. Trzeba mu dowalić gradacją potrzeb, siłą mięśni trenowanych na nowej sali i skrzeczeniem zwierzaków w zoo.To się da załatwić. - ciągnął Pawian widząc, jak kobrze Risto poszerzały się ciemne obwódki okularowe na sznupie.
Risto wygiął się, niewiarygodnie gibko i szybko zmienił pozycję ze smutasa w wesołasa.
- Tak, znakomity pomysł. Ty to masz kapustę nie od parady. Małpią, bo małpią, ale czasem przydatną - pochwalił nie za mocno Pawiana Lalusia, żeby nie zaczął tańca godowego małpiastych.
- Komentatorzy z zoo będą? Kamerki tv też? - ciągnął połechtany propozycją Kobra Risto. - Wiesz Pawian, koniecznie mają mnie pokazywać z lewego profilu. Jestem z tej strony bardziej fotogeniczny. A oni zawsze an fas! - podniecał się Risto.
Kobra Risto patrzył na Pawiana Lalusia, jak kląska, siorba sok bananowy i zastanawiał się, jak taka małpa może tyle żłopać. Kobry mają lepiej, raz na dwa tygodnie jakiegoś gryzonika i spoko.
Ale propozycja została przyjęta. Jeszcze wieczorem prześlizgnie się do Hieny Mariji i szepnie jej nieco do ucha.
Gdyby miał łapy zacierałby je gorąco, z radości przyszłego sukcesu.
A więc jutro: Wiercisław kontra Kobra. Smak zwycięstwa nakarmił jego rozdartą gadzią duszę stęsknioną za aplauzem i wielkim sukcesem.
Odliczał już godziny. Napawał się wielkością.