2019-01-07 07:00

Zerwany ze smyczy

Grodzieńska Zajezdnia Rzęchów była jego trampoliną do królewskiego tronu.

Uważał ją za swojego oseska, którego należy prowadzić, kształcić, pouczać do końca życia, tak jak toksyczny rodzic zoologiczny.

Czuł, że może kształtować jej charakter tak, jak będzie chciał. W końcu miał tyle siły, że mógł królować w Grodzianum, sterować Zajezdnią Rzęchów, dawać wytyczne Pierwszorzędnej Ekipie Całuśnych, egzekwować poddaństwo w Akwarium i popuszczać smycz, by gwałtownie ją przyciągać w Przypływie Wątpliwości i Kadzenia.

- To wszystko jest moje! Czy kurka wodna zoolog tego nie kuma?! To moje królestwo, więc albo oddadzą mi należne hołdy i kasiorę do magistrata, albo im pokażemy kto tu rządzi i kto wydaje rozkazy a powoli lecz skutecznie kołem madejowym wyciśniemy posłuszeństwo - powiedział Jeleń Dudziarz na tajnej naradzie z Lemurem Jaremim.

- Ale Dudziarzu, kto dzisiaj średniowieczne zoologi uskutecznia? Trzeba z duchem czasu iść. Skłócić, podzielić, odciąć kasiorę, odebrać decyzyjność i wymagać konsultacji nawet w zakresie koloru papieru do zadów. Wykończyć psychę i dokonać najazdu na niezależność - tak się egzekwuje uległość, poddaństwo i uniżenie świcie królewskiej jak i samemu królowi podpowiadał Jeleniowi Lemur, bo metody, jakie proponował Dudziarzowi sprawdzały się w jego wizji królestwa, którą sobie wymyślił razem z Indorem Giulio w Głównym Apartamencie Rozliczeń Gamoni.

- Ja im kurna dam niezależność, własne pomysły i kręcenie lodów pod moim bokiem królewskim! Oni kurna zapominają, że mają króla nad sobą, który może w każdej chwili skazać ich na banicję! Grodzianum mnie wybrało, więc wielkie widzę moje królestwo pod moimi rządami. Nie zapomnij Lemur wydać nakaz królewski, by w Zajezdni Rzęchów stanął pomnik z moją facjatą, przy nim wiecznie świeże kwiaty. Aha, zmiana honorowej warty przy każdej moje wizycie. Teraz będą jeszcze skuteczniejsze i prawie codzienne! - dodał podjarany własną wielkością Jeleń Dudziarz.

Tymczasem w Gnieźnieńskiej Zajezdni Rzęchów przyjezdny Wyżeł Rokietnicki Ostrowłosy pakował swój tobołek podróżny i powoli szykował się do odlotu, na z góry upatrzone pozycje strategiczne.

- Miało być zicher, a wyszło jak zwykle. Że ja dałem się wciągnąć Jeleniowi w schedę po nim samym!? Same knoty, rozpiździaj, jak to się kulało latami? Sam Mamut nawet nie wie! Miałem dowodzić stajnią rzęchów samodzielnie, takie były pierwotne uzgodnienia. Nie, nie, tu się dalej nie da oddychać. Zwis szyjny mi się zaciska jak smycz, na dodatek z kolczatką. Ja jestem wolny pies myśliwski, a nie podnóżek królewski i czyściciel zajezdni po Jeleniu. Że dam się tak wrobić! Ewakuacja na maxa! Trzeba oddychać pełną klatą, a nie łapać tlen w przypływie dobroci królewskiej. Jak kurka wodna tlen? Co ja gadam - smog magistracki! - bił się z myślami Wyżeł Rokietnicki, lecz wiedział, że nadchodzi ta chwila, od której nie ma i nie będzie odwrotu.

- Adalbertusie Żyrafo zwany Gulgul co ci powiedzieć na odchodne? Żal, żal zadek ściska... Wychowany po jeleliowatemu jesteś, więc ci wolność jest obca i nawet nie wiesz, co to autonomia myśli, niepodległy byt, czy samostanowienie... Ja to jestem wolny myśliwski, obywatel wszechlandów! - wyłożył swoje stanowisko Wyżeł i nagle zrobiło mu się naprawdę żal Żyrafa Adalbertusa zwanego Gulgul i z troską wspiął się łapami po jego długich nogach, przytulił się po bratersku do szyi, oblizał ją swoim ciepłym i miękkim jęzorem. Jeszcze na odchodne powąchał go dwa razy, by zapamiętać na zawsze jego zapach. Bo Żyraf był dobrym kompanem, a psy to czują szóstym zmysłem. Ale chciał zerwać smycz zniewolenia i nie miał wyjścia.

- Hauu, hauuuuuuuuuuu! - zawył na odchodne Wyżeł Rokietnicki Ostrowłosy i było w tym pożegnaniu wezwanie, by Adalbertus Żyraf poszedł w stronę wolności, przynajmniej spróbował tam iść.

Od rana w magistracie, w nawie Jaremiego Lemura trwało przemeblowanie. Indor Giulio i Lemur obstawili przedpole kolejnym odzyskiem z przeszłości i teraz jak święta trójca od wielkiego Mamuta, razem z Rysiem Awersem stanowili trzon zaplecza dudziarzowego. A że w trójkę położyli Główny Apartament Rozlicznych Gamoni, zastanawiali się wspólnie, jak wywołać uśmiech na pysku Jelenia, bo w tvGrodzianum, na tle Zajezdni Rzęchów wyglądał blado, jak na mszy żałobnej po Wyżle Rokietnickim, Adalbertusie Żyrafie, a w domyśle po samym sobie z wykopalisk przedelekcyjnych.

- Trzeba Dudziarza nakręcić, by Zajezdnia Rzęchów nie poszła na dno. Trzeba uskutecznić helpunek zoologiczny - wpadł na genialny pomysł Indor Giulio, jakby odkrył AmerykaLand.

- To nie podlega żadnej dyskusji. Notowania Jelenia nie mogą spaść, bo jak raz to się stanie, to będzie równia pochyła i dla niego i dla nas. A ja mam dalekosiężne plany osobiste, które muszą być zrealizowane, więc do roboty fauna! - dawał wytyczne Lemur Jarema, bo tylko to umiał. Komenderować, nakazywać i zakazywać, przy okazji straszyć swą wszechmocą.

- No, ale jak wyciągnąć na powierzchnię Zajezdnię Rzęchów? Kasiory brak, fauna chce emigrować, co mądrzejsi się ewakuują. W Magistracie talary zoologiczne poszły na nową oddaną faunę w ramach wdzięczności. A Zajezdnia leży i kwiczy! - dodał Indor Giulio, spoglądając w swoje notatki i potrząsając czerwonymi koralami przed Lemurem, żeby zauważył jego merytoryczne przygotowanie.

- Ryś, teraz to twoja broszka będzie! Wezwiesz Rekina Edwina i Heinricha Baribala z Akwarium, Grzechotnika Darecky’ego z Pierwszorzędnej Ekipy Całuśnych oraz kogoś kumatego z Przypływu Wątpliwości i Kadzenia. Ogłosisz zoologiczną ściepę kasiory z ich kopców na helpunek dla rzęchów. Kto się nie da to wypad! Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! - wymyślił Lemur i duma go rozpierała, że jednak jest wielki, bez wątpliwości przewyższającym talent Dudziarza. I nagle zastanowiło go dlaczego Jeleń na tronie zasiada, a nie on - geniusz zoologiczny.

- Trzeba będzie to zmienić. Powoli, a skutecznie wdrożymy mój plan...

Wspieraj Szymona Sedno

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe