Bo bez eurokasiory wyglądałby blado i Jeleń Dudziarz i Bocian Dario, o Indorze Gulio nie wspominając, a na Lemurze Jaremim i Żabnicy Hrabianki z gatunku płazowatych kończąc. Wszak połączyła ich gra zespołowa w zoologu i ustawiła faunę na odpowiednich skrzydłach.
- Za projekt, za CristalPalac, za nas i za Grodzianum! - głośno wyrecytował pochwalny toast Dario i stuknął szkłem w szkło Indora Gulio.
- Cośmy się nalatali do zoologu wojewódzkiego, cośmy uruchamiali nieustannie komórki tamtamowe do zaprzyjaźnionych ekspertów od kasiory EuroLandu, to tylko Wielki Mamut wie. A ile nas to nerwów i zdrowia zoologicznego kosztowało! - chwalił się Indor, bo miał to w naturze od małego, by dodawać sobie zasług i dla podkreślenia własnej przydatności w magistracie.
- Gdyby nie Żabnica Hrabianka, to nie wiem jak by było. Bez jej wtyczek nie dałoby się udupić Akwarium. A tak Rekin dostał po płetwie i skrył się na dnie własnego zbiornika wodnego - relacjonował zwycięstwo Indor Gulio.
- Tym większy aplauz dla was kochana, oddano fauno, bo będziemy mieć kasiorę, a sakwa magistratowa wypompowana po elekcji i trzeba będzie realizować obiecanki - dodał Bocian Dario
- No kurna Dario, wiesz co, my jednak jesteśmy wielcy, co my robimy w podrzędnym zoologu? Przecież nadajemy się do Centralnego z naszymi umiejętnościami i skutecznością działania - płynął w peanach na własną i Hrabianki cześć, nie zapominając o Dario. Ten to zawsze lubił połechtanie ego, z racji przekonania o błękitnej krwi płynącej w ciele pod biało czarnym upierzeniem.
Odgłosy biesiady niosły się po głównym trakcie Grodzianum, lecz fauna zaabsorbowana zbliżającym się świętem Mikołajowego Brodacza nie była świadoma, jak Pomniejsze Okazy z Grodzianum ustawiają jej życie na kredycie i wyrabiają sobie punkty dla własnych celów, bo generalnie zoolog mają w kopytach, grzebieniu lub w brodawkach skórnych.
Tymczasem Jelen Dudziarz, jak na króla Grodzianum przystało odpalał ledy na mikołajowej chojence i trząsł się z zimna, aż skurczyły mu się karmazynowe binokle od chłodu zoologicznego. Odpalał samotnie, bo ani Lemura nie było przy nim, ani Majkela Fenka.
Majkel ostatnio chodził cichy i zamyślony. Wielkie uszy nadsłuchiwały, czy nie śledzą go wrogowie, gdy od czasu do czasu odwiedzał Terrarium i wiódł długie rozmowy w cztery ślepia z Łosiem Pedro. Rozpamiętywał każde słowo wypowiedziane prze z Łosia i wahał się.
- Hau, hau, iść do Łosia za Kreta Pablo czy zostać u Dudziarza? - czuł wewnętrzną rozterkę Fenek Majkel.
- Kurna mam dość kopców zoologicznych, żądającej więcej i więcej fauny nicnierobiącej. Jestem już wypalony. Dudziarz chyba zapomniał, że ja od osesków jestem i to jest moje powołanie! - odzyskiwał tożsamość Majkel.
- U Łosia było by git! Co roku Święto Mądralińskich, wakacje przez całe lato, o zimowych feriach zoologicznych już nawet zapominałem! Nie będzie tak źle, kasiora nawet większa, jak Łoś da i jakoś się pokula do przodu - analizował różne aspekty przejścia do Terrarium pod jurysdykcję Pedro.
- Beze mnie Jeleń Dudziarz da radę. W końcu Lemur ma taką epę, że robi za dwóch, a nawet za trzech, a nawet za wszystkich. Bo jest niezastąpiony i nikt nie zrobi tak dobrze wszystkiego jak on sam. Nikt nie zauważy nawet, moje pustego stołka w Grodzianum - rozmyślał Majkel Fenek, jak tu się przenieść do Terrarium bezboleśnie ku chwale Pomniejszych Okazów. Wiedział, że Łosiowi się nie odmawia więc postanowił, że taka odmowa nie padnie.