- Ave Pedro! - powiedział w drzwiach odchudzony, lecz wciąż wielki Wiercisław Grizzly zniżając głos, bo jesień za pasem, a jemu już się chce do zimowej gawry i powitanie dla niego było wysiłkiem nie do przeżycia.
- Ave Grizzly, miło że wleciałeś. Może coś na rozgrzeweczkę jesienną? Jakiś koniaczek, naleweczka? - podtrzymywał rozmowę Łoś.
- Nieee, Pedro, jakoś mi się tak odbija co chwilę, cofa, otrząsa na widok flaszki. Starość nie radość. Ach te czasy, kiedy morze okowity się wytankowało w nocy, a rano do Grodzianum minęły bezpowrotnie. Teraz wiesz, kijki, spacerki, rowerek i bułka na mleku a i kasiora nie ta, by balangować. Biedny grodziański emeryt jestem. Nie starcza mi do pierwszego - Wiercisław posmutniał, ale i też z wielką nostalgią pomyślał o latach minionych, o pierogach, o królewskiej pelerynie obszytej gronostajami, o ciągłym splendorze wiercislawowym.
- Słuchaj Grizzly, bo nie mam czasu. Do mnie dzisiaj pielgrzymki anonsowane, a my tu o archeologii zoologicznej pitolimy. Na wspominki ci się zebrało! Ja mentor Pomniejszych Okazów nie wycofuję się z koalicyjnej umowy przedelekcyjnej i Specjalny Land Dziwolągów dostanie to, co żeśmy ustalili. W Terrarium będziecie mieli drugi stołek po moich legionach. Najważniejszy bierzemy my - - krótko i dosadnie wyartykułował swoje zdanie Łoś Pedro.
- To co masz na myśli o Wielki Pedro? - jakoś Wiercisław miał spóźniony zapłon.
- Ty se Grizzly idź pospać do wiosny, a na wicka podajcie Królika Białaska. Ciebie nie zdzierżą na tronie terrarystycznym z wiadomych przyczyn. Trzeba trochę faunę kokietować i bajerować. Starczy ci dodatek do emerytury grodzieńskiej z Rady Starszyzny Terrarystycznej, nie bądź chytrusem. Za pięć roków będziesz starowinką z wyliniałym futrem . Lepiej zajmij się miodkiem z ulów dla zdrowotności. Z tym bajzlem po kwakaczach, Pumie, czy wtopach inwestycyjnych w ŚciemieTo Dzikiej, o Centralnej Lecznicy nie wspominając, nie poradzisz sobie ty, ani Byczek Krzaczasty. Tylko Królik Białasek i ja, albo namaszczony przeze mnie członek legionu Pomniejszych Okazów - wyrecytował Łoś dobitnie.
- No ale chyba Koguta Zenka nie wyrolujecie z najwyższego stołka w Radzie Starszyzny Grodzianum? Chyba Jeleń Dudziarz jak ty, dotrzyma słowa danego przed elekcją? - zapytał półgębkiem Wiercisław, bo Specjalny Land Dziwolągów wyuczył swoich ziomali w dbaniu o drugiego, tak po przyjacielsku.
- Zenek to cenny okaz, ma wpływy, potrzebuje sukcesu. Spółdzielnia Grandotwórczych Mleczarzy dała mu kasę, teraz potrzebuje władzy, by się dowartościować terytorialnie. Będzie, jak powiedziałem. Ave! - skończył audiencję Łoś Pedro. Nadusił na głośne mówienie telefonię biurkową - Pawian Laluś do mnie! Wiercisław nas żegna. Proszę wpuścić następnego z listy audiencyjnej!
Gdy Łoś dzielił stołki, w Terrarium panowała stypa. Puma Penelopa czyściała szuflady, Kret Pablo palił notesy, z Bażant Resztka w ŚciemieTo Dzikiej sprawdzał umowy i wydatki bo bez przerwy mu się nie zgadzało saldo, a końca przebudowy kopca nie było widać. Za to Centralna Lecznica Termitów na siłę ściągała hologramy łóżek, mebli i brakujących konowałów, by zapełnić surowe mury rozbudowy i grać pozory pełnej obsady samych specjalistów. Tylko Martino Trębacz Chichotliwy wziął do ręki swoją fanfarę, pogładził błyszczący ustnik i jak Kwinto zadął głośno acz przenikliwie smutno. Zawsze fach w ręku ma, choć współpraca z Hieną Maryją odcisnęła spory ślad, to popmuzik nie jest mu obcy. Witajcie w nowej - starej bajce, witajcie w zoo!