- Kukuryku, koko, kukuryku! - piał ze szczęścia Kogut Zenek i już rozwijał w swoim małym kogucim łepku wizję tronu starszyznowego i władzę, jaką mu on daje.
- Jeleń jest bystry, ale ja jeszcze bardziej. Dudziarz jest przewidujący, ale ja jeszcze bardziej. Jeleń jest sterowany Łosiem, a ja steruję Pedro, więc hopaj siup ! - podśpiewywał sobie zatrzasnąwszy drzwi od audilux i tanecznym, choć nieco chwiejnym krokiem udał się do swojej samiczki obwieścić zwycięstwo.
Nawet nie umył pazurów, nie ogolił dzwonka i grzebienia. Padł zmęczony sukcesem własnym i Grandotwórczych Mleczarzy.
Za oknem mgła z nad pól spowiła okolicę. Choć już jaśniało, to widoczność była kiepska. Wtem poranną ciszę przerwały trzask łamanych gałęzi. Jeszcze nie było widać postaci, ale jej kopyta w świątecznych pepegach jednoznacznie wskazywały intruzów na włościach zenkowych. Cichaczem podążał Łoś Pedro z nieodłącznym cieniem Lalusia Pawiana.
- Kurka wodna, jesteś pewien, że ma to w bagażniku audilux? Że wozi ze sobą wszędzie i zawsze? - szeptał do komórki tamtamowej Łoś Pedro, celem potwierdzenia u źródła.
- Na pewno - odparł informator - zawsze tam wozi wszystko i na wszystkich, by mieć w garści większość fauny grodzieńskiej. Można wyjść ze Specjalnego Landu Dziwolągów do legionów dudziarzowych, ale Specjalny Land nie wychodzi z nikogo - spuentował informator łosiowy.
Łoś Pedro zaopatrzony w zestaw małego włamywacza automobilowego zbliżył się do limuzyny. Sprawnym ruchem, wyćwiczonym w wolnym czasie od mieszania w tyglu grodzieńskim, ku uciesze Lalusia dokonał gwałtu na bagażniku zenkowym.
- Jest - szepnął Laluś - Patrz Pedro ile zamków szyfrowych na tej walizce prawdy - dodał.
- Hi, hi, hi! Prawie jak na mojej zakopanej w wiadomym miejscu. Jakim trzeba być nowicjuszem, by haki na każdego wozić w audilux? - śmiał się pod nosem Łoś. Szybko schwycili czarną walizkę, jednym ruchem zatrzasnęli drzwi bagażnika i migiem oddalili się na z góry upatrzoną pozycję.
Już było jasno, mgła opadła gdy Laluś z Pedro dojeżdżali do kopca Pawiana na TajwanLand. Tu spokojnie mogli obejrzeć co Zenek miał na każdego i jakimi sznurkami pociągał.
- Pierwszy kod: urodziny samicy Koguta Zenka. Otwarty - nadawał Laluś - Drugi kod: urodziny Wołodi - proste jak drut. Otwarty. Trzeci kod: stan konta w banku Zenka. O cholera, ale jazda! Czy on opipiał, żeby tyle zer mieć?! - wykrzyknął Pawian. Łosia zatkało, bo liczba zer okazała się abstrakcyjna nawet dla niego.
- Ten też otwarty! Mamy go! - Walizka otworzyła się jednym ruchem, jak skarbiec Alibaby. Walizka jednak była pusta, lecz na jej dnie leżała kartka z informacją:... - "Pedro dałbyś sobie spokój, tak łatwo was wyrolować Pomniejsze Okazy, starego wygę chcecie pokonać?"...