2018-10-19 09:00

Wybiła ostatnia godzina przed...

W Mrocznym Okręgu Kumoterstwa praca wre. Bocian Dario dwoi się i troi, by Jeleń Dudziarz nie musiał emigrować do innego kopca, na banicję po przegranej elekcji.

- Przysłać mi tu, ino biegiem, następcę Netoperka Gacka z Tygodnia Grodzianum - rzucił do myszoskoczka niby spokojnie, lecz z pewną dozą paniki.

- Niech na jednej nodze się tu melduje, czas leci, a konkurencja nie śpi. Tron grodziański zagrożony Kozłem Polo i całą ekipą Terrarium, z Kobrą Risto i Hieną Maryją w pośredniej roli teściny.

Myszoskoczki uwijały się jak w ukropie całe cztery lata, gdy z Bocianem Dario znalazły spokojną przystań w Mrocznym Okręgu Kumoterstwa, aby zrobić dobrze Jeleniowi, w podzięce za przytulanki. Rozesłały więc wici za pierwszym następcą Gacka, by stawił się przed oblicze Bociana.

Minął kwadrans i już było słychać stukot kopytek Luki Barana. Stukot rozchodził się po wielkim holu Okręgu Kumoterstwa i echem odbijał po KarejaStreet.

- Wezwałem cię, bo są problemy natury formalnej. Jeleń zaklepał ci robotę w Grodzianum w odłamie promocji jak całą elekcję będziesz mu uskuteczniał lans na najwyższym poziomie, a ty kurna co? Debatę zrobiłeś w mikro barze, na chybających stołkach, brakowało tłumacza języka migowego tej ciszy w eterze. Co za wtopa, brak profesjonalizmu! Kurna, czy ty wiesz, że kładziesz Jelenia Dudziarza na talerzu Hienie Maryji i Kozłu Polo?! Jakby Kret Pablo i Kozioł cudem się stawili, to podusiliby się z braku tlenu i ocierali o się, co byłoby klęską wizerunkową dla jednych i drugich i byłoby dwuznaczne moralnie, fuj, co za wstyd! - beształ Łukę Barana Dario, rezydent z nadania Pomniejszych Okazów

- Ale szefie, szefuniu, wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie, to hejterzy zablokowali kanał youtuba i chcieli uwalić debataband w moim wydaniu. To prowokacja polityczna i sabotaż kwakaczybis - tłumaczył się, z lekka jąkając Luka Baran - robili wszystko, by ich zaaranżowana i wygłaskana debataband u Głównego Restauratora Grodzianum była jak morska bryza, tfu, woda geotermalna grodzieńska i wyniosła na brzeg nowego króla Grodzianum ku uciesze Pumy, Kobry Risto, Nosorożca Pisio i Puchacza Rupertusa, o Hienie Maryji z przyczyn oczywistych nie wspominając! - łkał rzewnymi baranimi łzami Łuka pretendujący do miana Pierwszego Szczekacza Grodzianum frakcji dudziarzowej.

- Ty mi tu nie pitol farmazonów! Wszystko poszło jak amatorszczyzna w najczystszej postaci. Termity u Ogrodowych Szczekaczy śmieją się do rozpuku i już wysyłają papatki Jeleniowi, by pakował plecak podróżny i wyruszał na banicję do innego landu. On wypad, to my wypad kurna! A wszystkie stołki jakby co zajęte! Bocian Dario nerwowo tarł czerwony dziób o blat dyrektorskiego biurka i już miał wizję odlotu do ciepłych krajów jak inne bociany tyle, że last minut i nie wiadomo w jakim kierunku.

Kiedy pastwił się nad biednym Baranem, by dać upust frustracji zadzwonił telefon - czerwona linia, jaka pozostała z dawnych czasów po Chomiku Polikarpie do Wiercisława Grizzly. Dawno chciał ją zlikwidować, ale Lemur Jarema pamiętający czasy młodości w Specjalnym Landzie Dziwolągów polecił ją zostawić do specjalnych zadań. Dario wiedział, że dzwonek z tego telefonu nie zwiastuje nic dobrego. Rozpostarł skrzydła, zatrzepotał nerwowo, by nabrać w pióra powietrza i podniósł słuchawkę

- Dario mówi, jest sprawa do przyłatwienia? - powiedział niepewnie klekocząc pod dziobem

- Do Jelenia dotarły dzisiaj najnowsze wyniki przedelekcyjne w Grodzianum. Akcje Dudziarza spadają, jak nic druga tura się szykuje z Kozłem Polo! To wasza wina Dario i Luki Barana! Tyle kasiory się zmarnowało! Nie po to w was ją pompowaliśmy byście pierdzieli w stołki! Nie po to Indor Giulio załatwiał wam euro z wojewódzkiego landu na inwestycje zanim je rozdzielili, by Kozioł je uwalał, jak dorwie się do tronu - darł się pobudzony emocjonalnie Lemur Jarema i walenie łapą w stół magistratu ogłuszał siłę przekazu fonii czerwonej linii. Bocian Dario zbladł, poczuł zimny pot spływający po świeżo wydepilowanych i sfarbowanych brwiach facjaty. Całym ciężarem padł na fotel i ciężko dychał. Czuł, że za chwile odleci i nie był to odlot zwiastujący stan chorobowy, lecz jesienną wędrówkę ptaków do innego klimatu.

Wspieraj Szymona Sedno

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe