Gorączkowo sprawdzał, czy wszystko jest gdzie trzeba.
- Felga zaręczynowa jest? Jest! - pomyślał twierdząco Pancernik Mądrala klepiąc lewą kieszeń pancerza.-Wiecheć taki, jak lubi? Taaak, to jej ulubione kolczaste, purpurzaste - niuchnął bukiet i lustrującym wzrokiem sprawdził, czy żadna z florabaccara nie padła w tej kiepskiej pogodzie.Jednym ruchem otworzył drzwi do landkaffe ukrytej w krętych uliczkach starej części wojewódzkiego zoologa, z dala od pluskiew i siatki wywiadowczej Grodzianum.
Przyszedł wcześniej, zawsze lubił mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, opracowane dwa plany z wyjściem awaryjnym. Usiadł przy oddalonej od wejścia dwójce i powtarzał w myślach.
- Wszystko co do tej pory robiłem, wszystko przepełnione było miłością do Ciebie. Jeśli płakałem, to z miłości do Ciebie. Jeśli krzyczałem na Ciebie to z miłości. Jeśli prosiłem, błagałem, nakazywałem, kłóciłem się, to wszystko z miłości. Tak samo z miłości całuję i krzyczę, biegnę i śpię. Nie mogę być aniołem i nie mogę zawsze być tuż obok... Ale żyję z miłości do Ciebie. Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nigdy nie odstąpi od Ciebie. Zestarzej się przy mnie. Najlepsze dopiero się zdarzy. Weź mnie - recytował po cichu wyznanie dla Sikorki, by wreszcie po latach zbudować wspólny kopiec. Z tej melancholii wytrącił go kelnerkaffe, który przyniósł nastrojowe świece, wprawnym ruchem zapalniczki pobudził je do życia i spytał
- Czy podać flakon do bukietu? Samiczka się spóźnia? Ech, te sikorki, one tak mają zawsze! - dodawał animuszu Mądrali, bo niejednego, zdenerwowanego desperata z felgą zaręczynową już widział i musiał go wesprzeć w postanowieniu żeniaczki.- Po co miałby mieć lepiej niż inni? A niech pozna uroki zacumowania -pomyślał kelnerkaffe i dyskretnie się wycofał.
Pancernik niecierpliwie spojrzał po nawie konsumpcyjnej. Blask świec rozjaśniał wnętrze i odbijając się w wielkim ściennym zwierciadle wiszącym na kamiennym murze. Spojrzał w srebrną głębię czasu, która odkryła mu przyszłość tak realnie, że aż zachłysnął się czarną smołą z filiżanki.Nagle Mądrala ujrzał starą przyczepę campingzoo. W niej swoją Sikorkę z małym oseskiem pancernikowym przy mleczarni i wzdęte trzewia ukochanej ptaszyny od następnego następcy rodu mądralińskich, który lada moment powiększy i tak ciasny kopiec przenośny Pancernika.
- Mądrala, gdzie pampersglut? Ile razy mam ci gadać, że nie będę se tipsów niszczyła od prania pieluchbaby! Chciałeś królową, to masz teraz! Ino mi migiem do sklepu, bo inaczej sam będziesz zajmować się swoim przychówkiem! Ja z mamuśką idziemy do zoospa, a ty zajmiesz się narybkiem i ugotuj se wyżerkę. Mamaaa? Gotowa? - krzyczała Sikorka do swej matki, która właśnie wyturlała się z ciasnego przybytku samotności, z pełną głową wałków ondulacyjnych i w szlafroku pancernikowym.
- Sikorko ty moja, ale żeś se ofermę życiową wzięła! A mówiłam ja, przestrzegałam. Weź Konika Tarpana, nieurodziwy, fakulteta nie kończył, ale kasę miał, to jak pani byś żyła, a tu kampingzoo i co rok prorok. Nawet dla bidnej teściówki serca ni ma, i sama se muszę ondulację kręcić i w ciasnym kiblu urzedować, zamiast w jacuzzi. Co to za życie! Pognaj go! Radzę ci jako matka! - odparła grandmatter sikorzasta, strzepując kipę na ulubiony i sterylny dywan w nawie pancernikowej. Popychała w międzyczasie laczkiem pudełko po zeszłotygodniowej pizzy, które walało się w pseudo garkuchni, tak, aby utorować sobie drogę do piętrowego wyrka.
- Włącz jasność, muszę ondulację poprawić i spakować strój do spa! - krzyczała matka w ciemnościach przyczepy zoologicznej
- Pancernik, kurcze, za elektryczność żeś nie walnął kasy i nam odcięli? Jak mamy tu żyć razem z mamusią ty, ty...... - ryczała w niebogłosy Sikorka z oseskiem na skrzydle.
Nagle Mądralą wstrząsnęło. Płomienie świec zamigotały, obraz w lustrze zafalował i wizja wspólnego stada z Sikorką oddalała się w zwierciadlanym mirażu. Wstał szybko, zostawił wiecheć na stoliku, felgę zaręczynową wcisnął głęboko w najgłębszą przepaść pancerza i... tak szybko jak przyszedł, ulotnił się, by nie wypełniło się to, co miało wypełnić.
- Żadnej samicy, żadnych osesków i żadnych teściówek sikorzastych! Kocham Wiercisława, tylko jemu chcę służyć, ja jestem stworzony do wyższych celów, a nie pampersglut, ondulacje i trajkotania niespełnionych samic...