- Wiesz Pancerniczku, podoba mi się. Wreszcie będę mieć swoją salę, kiedy mnie już nie będzie w Grodzianum. Szkoda, że inni muszą też tu wisieć, na przykład taki Hipopotam Klaus, ale inaczej by zajarzyli, o co mnie loto - powiedział Grizzly poklepując Pancernika Mądralę.
- Tak Padrino, pomysł przedni i to wspaniały pijarband dla Wiercisława. Jak to trzeba główkować, żeby wyszło na nasze przy aplauzie termitów i poprzedników - powiedział jak zawsze wyważonym, beznamiętnym głosem Mądrala, poprawiając skrzywiony portret jednego z historycznych władców Grodzianum.
Był perfekcyjnym estetą od małego i tak mu zostało. Wiercisław wielce ukontentowany swoim dziełem objął Pancernika i ojcowskim gestem zaprosił do swojej nawy.
- Trza pogadać Mądrala, a tu wszędzie myszoskoczki donosiciele, podstępnie montowane pluskwy, cofka mi się uskutecznia, jak mnie lustrują codziennie. Włącz zagłuszacz i klapnij koło mnie, zaraz podadzą siekierakaffe, taką, jak lubisz - powiedział aksamitnym, niedźwiedzim głosem Grizzly i wskazał łapą na fotel.
Pancernik z kapownikiem skupił uwagę na swoim Padrino. Był mu oddany w całości, jak ojcu i władcy. Każdego życzenie Grizzly było dla Mądrali powinnością i celem.
- Nic tam nie gryzmol, to poufne. Czy ty wiesz, co by się stanęło, jakby kapownik wpadł w niepowołane racice? Słuchaj, bo więcej nie będę powtarzać - powiedział Wiercisław podkręcając zagłuszasz, tak, aby w razie podsłuchu Pomniejszych Okazów nic nie wydostało się z nawy królewskiej
- Mam planum Grodzianum. Co z tego, że i Moja facjata wisi w Mojej sali, jak inni byli królami dłużej niż ja?! Nikt nie będzie pamiętać Grizzly, jak jeden elektował dłużej ode mnie na tronie! Nieważne, że wyglądam w fotoszopie najdostojniej. Mam przeciętny czas królowania, termity zapomną i moja spuścizna pójdzie w niwecz! Termity zara walną: O! A ten to królował aż trzy elekcje! Musiała fauna go kochać i dużo zrobił dla zoologa! - Wiercisław analizował każdego poprzedniego króla i przyszłe opinie zwierzaków.
- No, masz wasza dostojność, jak zawsze rację. Najdłużej na tronie siedział ten, co go Łoś Pedro podkupił dla Pomniejszych Okazów, a onegdaj odspawał od fotela. Jak to czasy się zmieniają! - wtrącił Pancernik, popijając ulubioną siekierąkaffe, która mu dawała namiastkę przyjemności w walce z oddymianiem pancerza.
- No to co Mądralko ty mój oddany sługo? Wytężysz swoje styki mózgowe ponownie? Ja bym tak chciał jeszcze jedną elekcję. Tak kocham Grodzianum, że nie mogę go zostawić na pohybel innej faunie, która aż rwie się do mojego trona, psiakrew! - powiedział Grizzly, patrząc głęboko w małe oczy Pancernika, szukając w nich potwierdzenia słuszności decyzji.
Oczy Mądrali były niezmiennie bez wyrazu. Jego styki pracowały na przeciążonych obwodach, ale umiał, jak nikt dokonać kompresji dysku twardego, by pomieścić większą liczbę informacji i dokonać niezbędnych przegrupowań. Spojrzał na Wiercisława przenikliwie. Marzył o własnym rozwoju i o życiu na własny rachunek. Ale lojalność wobec Padrino wzięła górę, jak zawsze.
- To się da zrobić Wiercisławie. Mamy jeszcze trzy lata, by przygotować ci drogę do nowej elekcji. Ale będzie to trudna droga, wymagająca ofiar w faunie i sprzęcie. Jak zawsze jestem do twojej królu dyspozycji. Trzeba zacząć od zaraz! - wycedził Pancernik i dokończył ostatni łyk siekierakaffe.
Drobne farfocle z dna filiżanki wpłynęły z ostatnim łykiem do jego pyska. Poczuł ich gorycz i najmocniejszy smak. To co na końcu, jest bowiem zawsze najlepsze. On to wiedział, bo lubił wyzwania i ich realizację.
- No to do roboty Mądrala! Nie obijać się, wypruj trzewia spod pancerza! W jedności siła! - spuentował Grizzly i zamknął zagłuszasz podsłuchu łosiowego.