- To ty Agnes, moja miłości? Stęskniłem się, korale mi pobladły, całe me ciało pożąda ciebie, jak powietrza. Koziczko, kiedy będę mógł zatopić swe wargi w twoich słodkich usteczkach? -wywalił jednym tchem do telefonii komórkowej, pomiędzy jednym sztochem faji, a drugim.
Nic tak dobrze mu nie robiło, jak podniecający dym i rozmowa z Kozicą Agnes, do której od lat czuł pociąg wielki.
- Cześć Giulio, nie jęcz, bo potencja ci klapnie. A wiesz, że ja lubię ogniste akcje. W końcu wymienię cię na jakiegoś młodszego i z większymi możliwościami technicznymi. No ale cóż, przyzwyczajenie robi swoje... - odpowiedziała zniżając głos Agnes.
- Moja ty namiętności, moja ty królowo seksu zoologicznego, ja mogę czołgać się u twych raciczek, zlizywać kurz z traktu przed tobą, tylko bądź moja, wielka Kozico! - ślinił się do telefonii, a jego samczość indycza wzbierała i pióra w tym miejscu stawały się twarde i sztywne.- Tak se myślę Agnes, że już czas, byśmy sobie dali głęboki dowód miłości i uniesień, dowód, o którym tylko my będziemy wiedzieć. To będzie taka nasza świtaśna tajemnica. Ona będzie przypominać, że miłość nas łączy po wieki i żadne termity tego nie zmienią - nieśmiało zaczął Giulio.
- Jaki dowód Indor? Nie wystarczy ci, że jesteś tam gdzie jesteś i masz kasiorę jaką chcesz? Co ty myślisz, że łatwo było mi to wszystko ogarnąć, abyś do emerytury zoologicznej mógł w miarę znośnie przekimać? - Agnes od razu wymieniała swoje zasługi w tym związku.
- Ale ja bym chciał takiego dowoda, takiego innego... Spojrzałbym sobie ze schodów na dolinę i pomyślał. Oto pomnik naszej miłości z Agnes. Pomnik punktu G...- rozmarzył się Indor, bo przypomniał sobie, jak trudno mu było sprostać, by odszukać go w skarbonce Kozicy. W końcu parzystokopytne mają inną budowę niż drób.
- Eeee, wiesz Giulio, to nawet może być realne. To akurat mogę walność dla ciebie, jeśli to cię zaspokoi. Właśnie Terrarium dostało kasiorę na różne duperele turistband. Wkopiem tu drzewko, drzewko szczęścia Agnes i Indora. Pasi? - zadecydowała jednym słowem Agnes.
Indor Giulio prawie zachłysnął się dymkiem, bo nie liczył, że spotka go takie szczęście i Agnes przypieczętuje jego wielką miłość i oddanie, swoim uczuciem.
- Zgadzam się Agnes, moja ty terrarystyczna Wenus. Niech będzie badyl, niech będzie byle jaki ogigiel, byle nie za wielki, bo wiesz, że ja, jako Indor, mało latam. Właściwie wcale i trudno byłoby mi wzbić się na gałąź po miłosnym uniesieniu z tobą, celem kontemplacji poseksualnej. Tak bym sobie posiedział, powspominał akt miłosny i byłoby cool - Giulio już widział siebie na gałęzi, z rozmarzonymi ślepiami, puszącego pióra i napinającego korale w błogim stanie rozmarzenia i oblizywał się na samą wizję dalszego ciągu.
- To jest dobra myśl, czasem ci się zdarza prześwit pomysła. Dario też na to pójdzie. W końcu jak stanie przy drzewku naszego szczęścia, to spojrzy na nie z wysoka i będzie happy, że jest niższe od niego. Bo on wybitnie nie lub wyższości nad sobą, pełna miniaturyzacja Terrarium i Grodzianum! - stwierdziła bezpardonowo Agnes.
- Ty to jesteś kreatywna Kozico! Już bym cię wziął pod drzewkiem, taką mam chcicę - zaproponował Indor Giulio nieśmiało, z dużą dozą żebrania.- W końcu pięć koła mi płaci Dario, to muszę wspinać się na wyżyny intelekta! Co? Jaka chcica? Dzisiaj nie, dzisiaj mam migrenę, a dodatek śmierdzisz, jak popielnica po tym oddymianiu. Zapisz się u mnie na przyszły tydzień, może znajdę te 20 minut - zadecydowała Agnes.
- Tylko dwadzieścia minut? Błagam więcej! - nie wytrzymał Indor i prawie puścił rynnę.
- Dżazuuu Indor, w twoim wieku więcej? Przecież to zabójstwo dla ciebie! Pamiętasz wakacje? Żeby mi się to więcej nie powtórzyło! - powiedziała Agnes i szybko przerwała rozmowę, bo właśnie Sitatunga Pierwsza przypomniała jej przez otwarte wrota nawy terrarystycznej o nasiadówce z Bocianem.