Już prawie kończył przyprawiać śledzia w oleju, gdy zaryczała telefonia tamtamowa.
- Nie no, znowu mnie męczą?! Czy ja kurna, bez przerwy muszę być na baczność? - pomyślał wściekły i aż się nim zagotowało, bo musiał odłożyć robotę. A bardzo nie lubił, gdy jedzonko było niedokończone.
- Grizzly mówi, czego tam po nocy? - powiedział krótko i głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- To ja Pancernik. Szefie naciskają, aby Grodzianum wywiązało się z obietnicy i tak jak Terrarium, wspomogło chorego oseska zakupem kolędy grodzieńskiej, w zadeklarowanej liczbie płytek miłosierdzia SiDi - wyrzucił z siebie, jednym tchem Mądrala.
- Niech się odwalą ode mnie! Tak mnie wystawić! To było z góry ukartowane! Żebym ja zaczynał piać pierwszy solówkę! Chcieli mnie obśmiać, wykpić i mojego majestata królewskiego podważać i na pośmiewisko termitów wystawić! Żadnego sponsoringu! I jeszcze ta Pawica Ksenia wdzięcząca się do Bociana Dario i mrugająca do niego, że się udało! Dżazu, ale mnie wnerwili! Wiercisław nie da złamanego talara i basta! - krzyczał na Pancernika rozpalony do białości Grizzly.
- Padrino, przecież ci mówiłem przed nagraniem, że tak będzie, żebyś nie wchodził w układa z Terrarium, że będzie ściema z tego i cię wystawią do wiwatu! Razem ze Sroką Baśką pilnie prowadzili obserwacje, kto z kim przeciw komu i wyszło na moje - powiedział pewny swego Pancernik.
- Kasiory nie dam, niech sobie płytki miłosierdzia w ŚciemieToDzikiej Bażant Resztka rozprowadza, Dario niech wali w paczki do zieleńców, ja z siebie podśmiechujek nie pozwolę robić. Finito! - odrzekł Wiercisław i odłożył słuchawkę obok tatowego fotela, tego, który już wszystko widział i słyszał i czuł.
Jakoś mocno nadwątlony się zrobił i stwierdził, że nic tak mu nie pomoże, jak reszta antałka postnego. Sięgnął po flaszkę, facjata mu się rozjaśniła i zaraz wychylił jednym haustem jakieś dwie setki...
Był siarczysty mróz, śnieg padał trzeci dzień. W Grodzianum było cicho i smutno. Gdzieniegdzie jakiś termit przemykał traktem do swojej norki ze świątecznymi podarkami. W siedzibie królewskiej wszystkie nawy rozbłyskały tysiącem świec.
Właśnie świta królewska przygotowywała się na przyjęcie Wtyka Straszyka z Centralnej Kaplicy Termitów na coroczne kolędowanie.
- O! Pancernik! Chodź tu szybko, pomóż Grizzly, bo się nie mogę na tym mrozie ruszyć! Hallo! Mądrala, help! Hilfe! - krzyczał Wiercisław, ale nikt go nie słyszał.
Jakiś myszoskoczek potrącił go pędząc traktem i Grizzly prawie zapadł się w zaspę śniegu.
- Słuchaj sikorko, osesku! A gdzie twoja rodzina? Zaraz wigilia, a ty tu tam w mrozie, w pepeżkach i bez szalika. Zachorzejesz malutka - martwił się myszoskoczek.
- Co?! Jaka malutka, jaki ze mnie osesek? To ja wasz król Wiercisław, najważniejszy w Grodzianum! Nie no, ja chyba pomieszania z poplątaniem doznaję! Mądralaaaaaaaa! Mądralaaaaaaaaa! Do mnie! - wył z rozpaczy Wiercisław.
Grizzly spojrzał na swe ofutrzenie. Nie zobaczył tam zimowego, grubego futra, tylko wytartą jubkę, łaty na łokciach i małą kartkę wiszącą na sznurku, przewieszonym przez szyję. "Termity,jestem chorym oseskiem, moja matula jest biedna, tatulo nie ma na leczenie, wspomóżcie mnie choć grosikiem. Wielki Mamucie zapłać, a ja zaśpiewam, jak najlepiej potrafię, na chwałę Mamuta i darczyńców ".
Zanim do Grizzly dotarło co tam stoi napisane, wróblica rzuciła mu do podartej czapeczki, leżącej pod nogami świecący grosik.....Wśród nocnej ciszy... Wstańcie...Czem prędzej się...
Wierciław śpiewał samotną kolędę pod siedzibą Grodzianum i nawet nie wiedział, dlaczego jego gardło samo wydawało dźwięki, które niosły się przez otwarte okna, w głąb naw grodzieńskich.
- Ej, mała spadaj stąd! Nie zakłócaj spokoju, zaraz tu będzie ważny gość. Kolędy to se śpiewaj w kopczyku przy choince, A sio! Już uciekać mi tu! Masz tu i ode mnie grosik, ale nie chce więcej ciebie słyszeć - szepnął Mądrala oseskowi do ucha i migiem pobiegł do holu, gdzie świta łamała się wigilijnym opłatkiem i nieszczerze życzyła sobie krzepy i wiecznej władzy.
- Mądrala, to jaaaaaaaa! Mądrala nie odchooooooooodź! - krzyczał Wiercisław i szlochał, że nikt go nie rozpoznaje, że do końca żywota już zostanie małym schorowanym oseskiem, śpiewającym na mrozie kolędy za grosik na Centralną Lecznicę Weterynaryjną....
Grizzly nagle otworzył swoje królewskie ślepia. Jeszcze był w lekkiej sennej malignie, lecz szybko doszedł do siebie. Nigdy nie czuł się tak podle. Sen był tak realistyczny.Wstał, pochodził po nawie swojej gawry i bił się z myślami.
- Pancernik? Zmieniam zdanie. Dać kasiorę na płytki miłosierdzia SiDi. A niech mnie! Wesołych Świąt Mądrala, niech osesek nie cierpi, nie wiadomo, co nas spotkać może. Trza być dobrym królem i miłosiernym dla potrzebujących...