Wybiła dziesiąta na kopcowym zegarze Wiewióry Luko. Wstał i niedbałym ruchem poszukał laczków. Poprawił galoty na srakonajeźdźcy i poczłapał do łazienki. Stanął przy umywalce i potarmosił futro na swojej facjacie, by się ocucić z rana.
- Kurka wodna prawie południe, ale żem długo rżnął komara - pomyślał wracając na ziemię zoologiczną.
- Trzeba oskrobać futro na pysku. Do fauny frontem ustawić, by wiedzieli, że ja to ja: Wiewióra Luko pierwszy na jesiennej liście elekcyjnej - dumnie wyprężył klatę, choć mało w niej było umięśnienia, poza kaskadami pierwszego sadła zimowego.
Wiewióra sięgnęła raszpel do szorowania siekaczy i szybkim ruchem glancowała jedynki.
...Pamiętajcie o pochodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Roześmiani komuniści
Pamiętajcie o pochodach
Gdy tak trudno być estetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Nawet partyjny beton...
Luko nucił, jak to samce przy skrobaniu facjaty. W tym nie różnił się od innych termitów, tylko miał większe niż oni potrzeby lansu i realizowania się we wspinaczce po koronę do Centrali. Wtem wzrok Luki utknął na odbiciu pyska w lustrze. Zamurowało go. Przez chwilę nie mógł wydusić żadnego słowa piosenki, która towarzyszy samcom od zarania przy chędożeniu rannym facjaty - Na Wołodię, kurna, co to jest?! - wzdrygnął się i szybkim ruchem tarł ofutrzenie głowne. Poczuł dwa symetryczne wzgórki po obu stronach ondulacji. Dusił, wyciskał, ale paskudztwo było twarde i się nie dawało usunąć. Wprost przeciwnie. Czuł, że będzie dalej się rozwijać i przebije jego śliczne futerko, by rosnąć bez ograniczeń - Ja pitolę, chyba jakieś poroże mi się uskutecznia. Co ja zrobię, jak ja będę się lansować do Centrali, a takie miałem plany! Fotoszop miał być, jak u Grizzly przed reelekcją. Konferejszyn ze szczekaczami prawie codziennie, by fauna wiedziała, że Luka jest gotów! A tu taka konfuzja! - Wiewióra poryczał się jak osesek zoologiczny. Po raz pierwszy czuł się bezradny, bo takiej sytuacji nie przewidział, a i Specjalny Land Dziwolągów na szkoleniach młodych Czerwonych Cegieł, tematu ewentualnej zmiany gatunków swojej fauny nie miał w programie nauczania. Wiewióra wykonał telefon do swojej matki wiewiórczej, ona była jego ostatnią deską ratunku.
- Matuuuuula, coś mi rośnie na ondulacji! Jakieś poroże się wykluwa! Jak ja kurna będę wyglądać! Wiewióra z porożem?! Help!!!!!!!!! - zawodził i pojękiwał.
- Moja kochana Wiewióro Luko, my z ojcem dawno chcieli ci powiedzieć, że od chwili kiedy żeś się urodził mieliśmy obiekcje, czy nie podmienili cię w Centralnej Klinice Weterynaryjnej. Serce matczyne mi podpowiadało, że moja wiewiórka jest inna niż wiewiórki pospolite. No bo czy wiewiórki żywią się młodymi pędami drzew i krzewów, korą z miękkich drzew, roślinami wodnymi, ziołami, a także zbożem? Czy wiewiórki lubią, jak ty gałęzie wierzby, dębu, klonu, brzozy, jarzębiny, jałowca i kruszyny, a także sosny? Nie!!! Wiewiórki lubią orzeszki i żołędzie! Kochamy cię Luka, ale tyś chyba nie jest naszym synkiem! - Matka wiewiórcza popłakała się ze zgryzoty i odłożyła telefonię.
Luka zbladł, po tym co usłyszał od rodzicielki, a może od zastępczej matki. Myśli kotłowały mu się w łepetynie i nie mógł znaleźć sensownego rozwiązania. Dziś śpieszył się do siedziby dyziowej, bo miał lansa w sprawie rozliczenia Wilka Paulusa, Krokodyla Dyzio, Nosorożca Pisio i Łosia Pedro z działań dla termitów w Grodzianum. Otworzył szafonierkę w przednawie swojej norki w blokowisku kopcowym. Spojrzał na trepki.
- A może dziś pepegi biegowe rzucę na pazurki?! Ale jakie? Białe, czerwone czy niebieskie? - szybko lustrował wzrokiem zawartość półki - Jasna Anielka skąd u mnie tyle pepegów?! Przeca ja nie uskuteczniam biegów, tylko pracuję łepetyną, a nie racicami! - nie namyślając się długo wcisnął niebieskie pepegi z pomarańczowymi sznurowadłami i pokicał do Dyzia.
W siedzibie Specjalnego Landu Dziwolągów sztab elekcyjny kończył odezwę do fauny o zasługach Krokodyla dla Grodzianum i Terrarium. Ona miała powalić z kopyt pozostałych wielkich samców z Centrali, którzy zdaniem Czerwonych Cegieł nic nie zrobili przez okres elekcji, a chcą mieć znowu fotela w LosSenatos i LosSejmos.
- Luka, a co ty tam sobie żeś przyklajstrował na ondulacji? Zupełnie, jak poroże łosia w okresie godowym! - zaśmiał się Gajor Spidi.
Luka, jak oparzony skoczył do lustra. Poroże miało już 30 centymetrów i wybitnie wskazywało na łosiowe pochodzenie. Wiewióra doznał olśnienia. Teraz już wiedział, że genetyki się oszuka, że pepegi w szafie to nie przypadek, że coś ma z Pedra. Ta moc własnego lansa na byle czym, jest dziedziczna.
Włączył neta. Musiał się zrelaksować. Kliknął na Innowacyjną Lipę. Łoś Pedro wzywał Krokodyla Dyzio do przeprowadzenia ojcowskiej rozmowy z nim, wielkim Luko.
- Och Pedro, żebyś ty tatko wiedział kto cię wyautuje.....