- Na wielkiego Mamuta! Ten Specjalny Land Dziwolągów ma niezłe osiągi w pociąganiu. Dżazzu, jeszcze trochę, a sczerwienieje mi nie tylko dziób, nogi ale i facjata! Ja pitolę, moje trzewia tego nie łykają - spojrzał w terrarystyczne lustro i przestraszył się nie na żarty.
- Kurna, gdzie jest mój cudowny dłuuugi dziobek, gdzie jest moje lśniące oczko i moje ofutrzenie?! Nic nie widać. Zero facjaty! Nie no, kurka wodna, muszę przestać dorównywać kroku Czerwonym Cegłom w sprincie pochłaniania oktanów, bo mam zwidy i zapaść osobowości - podejmował silne postanowienie Dario.
Rozluźnił nieco gardło, przepłukał zimną mineralną, beknął resztkami powietrza i poczuł się lepiej. Sięgnął po kapownik z zatwierdzonymi przez Łosia lansami w Grodzianum i przez chwilę analizował swoje możliwości.
- Tu pójdzie Żaba Margeritta, tu sama Sitatunga! Za dużo fauny ze Specjalnego Landu Dziwolągów, będą we mnie wlewać procenta, celem bratania, a ja już więcej nie wciągnę, chyba padnę! - Dario skreślał ze spisu balangi, które chciał ominąć w celach zdrowotnych, gdy nagle zadzwoniła telefonia.
- Jesss Pedro, padam do pepegów mistrzunia! Całuję najpiękniejsze poroże łosie w Grodzianum! - wybełkotał jednym tchem do mikrofona.
- Te, Dario! Miałeś się stawić w mojej norce, jużem słyszał twoje chude i długie nogi na schodach, a tu kicha, nie dotarłeś! Mój cenny czas marnujesz.. Byki uskuteczniasz, jak sam królujesz. Żeby mi to było ostatni raz! - skarcił Bociana Pedro.
- Łosiu bądź miłosierny, po balandze ze Specjalnym Landem Dziwolągów i brudziu z Kogutem Zenkiem i przegryzce marchewkowej z Królikiem Białaskiem niestrawności miałem i ledwo żem do kopca trafił. Kanałami żem szedł, bo skrzydła mnie nie niosły. A fauna jakby mnie widziała, to by używanie miała! Kurna, ja nie wiedziałem, że król Terrarium musi tyle w gardło wlewać, by królować! - żalił się Dario i na samą myśl o następnej kolejce z Czerwonymi Cegłami robiło mu się niedobrze.
- A kto ci powiedział, że będzie cycuś-glancuś? Władza wymaga ofiar w faunie i sprzęcie. Musisz polewać z Coalicjum, dla mnie, dla Łosia Następcy, jakby co. Wykonać! Lać, płakać, wlewać i stać na baczność, aby się termity nie pokapowały, żeś sfazowany! Żadna ManilaFilipinos! - zadecydował Główny Decydent Pomniejszych Okazów.
Dario jeszcze chciał coś zaklekotać, coś szepnąć Pedro, ale ten rzucił telefonią i skończył nadawanie.
Było mu ciężko i na żołądku i w pikawie. Włączył RadioGrodzianum. Właśnie leciała muzyka zoologiczna. Przypomniał sobie, jak walcował przed elekcją z Żabą Margerittą, jak Pawian Laluś walił na gitarze tangozooland. Poczuł, że jego cienkie czerwone nóżki rwą się w rytmie do tyniania. Ściągnął wierzchnie pióra, odpiął podpinkę puchu i był prawie wypierzony. Było mu lekko i zaczął śmigać kuperkiem w rytm chachacha.
- Kurna jeszcze klatę mam niczego, jakaś siksa by się trafiła, czy inna ptaszynka to... No,no! - czynił samotne i wyuzdane wygibasy do lustra - O wielki Mamucie, co ja godom, co ja godom! A kysz pokuszenie!
Wtem niespodzianie weszła szparka-sekretarka króla terrarystycznego i na widok oskubanego z pierza bociana prawie zaskrzeczała ze strachu.
Dario poczuł się nieszczególnie. Nie znosił, jak służba nachodziła króla Terrarium w sytuacjach dwuznacznych. Szybko schował się za biurkiem i w milczeniu pokazał skrzydłem wrota do wyjścia. Siksa cichaczem się wycofała. Bocianowi opadły emocje i szybko przywdział opierzenie, zapiął na rzepy puch na klacie i jakby nigdy nic z powrotem zasiadł w królewskim fotelu.
- Bocian Dario, najznamienitszy król w Terrarium?! Łączę z równie znamienitym i pracowitym wicekrólem Białaskiem - powiedział miły, ściszony i aksamitny głosik.
- Królik?! Co to za jedna łączyła nam telefonię?! Ale samica, mniam, mniam, mniam - powiedział widocznie podniecony Dario.
- Eeee, to nowa szparka, tamta poristowa była do niczego. Ani pomponów, ani facjata urodziwa. Wiesz, ja potrzebuję ładnego opakowania, a nie papier makulaturowy! - nadawał Królik.
- To, to ja też mogę wymienić szparkę na ładniejszy, niekoniecznie mądrzejszy model?! - napomknął Dario.
- Takich siksów, to pełne zoo! Wal brachu z dwururki! Ku chwale Coalicjum! Acha, jutro balanga z udziałem Specjalnego Landu Dziwolągów. Będą procenta, dobrze, żebyś był. Niech żyje przyjaźń miedzystadna w zoologu! Nic tak nie brata, jak okowita!
Dario poczuł wyraźny skurcz przydługiego gardła bocianiego na samą myśl flaszek z oktanami.
- Cóż, służba nie drużba, trzeba treninga uskutecznić, co by nie wyjść jak amator elekcyjny - pomyślał Dario i sięgnął do szafy po pakunek z dowodem wdzięczności szczygła, który stał tam od jakiegoś czasu. Wziął antałek do mobila i pojechał w nieznane, aby trenować przed jutrzejszym.....
- Chlałeś prosiaku! Znowu śmierdzisz gorzelnią! Won na wycieraczkę! Do kopca nie wpuszczę! - krzyczała nad ranem bocianica, zatrzaskując wrota norki dariowej przed jego wybitnie sczerwieniałym dziobem po Radzie Starszyzny Terrarium.