- To co, puszczamy Wiewiórę Luko do centrali, czy nie? - powiedział Sęp Enrico - przecież szczeka wszędzie, że jest najcool i ma wizje dla Grodzianum.
- Jeszcze mu siekacze nie wyrosły odpowiednie! Pampersy nosi i niewiadomo co w nich - wtrącił Krokodyl Dyzio, zagryzając grodzieńską długowędzoną.
- Niech poczeka, tak długo, jak ja musiałem śmieci w Landzie wynosić. Porządek musi być. Pykną mu lata okołomamutowe, to pomyślim o kopie do centrali. Jeszcze na tyle sięnie przysłużył - wtrącił Wiercisław wychylając jednym ruchem kielonka.
- Lata okołomamutowe, to jaki stary ma myć Dyziuniu? - zastanawiał się Zenek.
- Jak skończy 33 roki, wniosek może przejść weryfikację. A teraz jeszcze ma pucować okna w siedzibie Specjalnego Landu Dziwolągów i siedzieć cicho, jak starszyzna Czerwonych Cegieł zarządza Grodzinum. Nabędzie wprawy, to mu ustąpię fotela - zadecydował Dyzio.
- Kurwa mać, wszyscy walą, że skansen u nas, że pazurami trzymamy się ryczek i narybka do stołu nie dopuszczamy, tylko im owsiankę dajemy, by niestrawności nie dostał - przypomniał Byczek Krzaczasty polewając sobie na zdrowie, bo ostatnio jego stare kości trawiło lumbago.
- Ja do Centrali, do Los Senatos się nie wybieram. Kurka wodna, emeryturę polityczną mam uskutecznić przez Wiewiórę Luko?! Tam gówno się znaczy i nic nie może! Spójrzcie na Nosorożca Pisio albo Łosia Pedro. Jakby nie układa w Los Seymos, to fauna zapomniałby, kto to jest i wypad przy urnach w następnej elekcji - wkurzył się nie na żarty Krokodyl Dyzio
- Czy ktoś za dwa lata będzie pamiętać pepegi biegowe Pedra?! Nieee, ja jeszcze mogę. Sprawność stuprocentowa, a nie przedwczesne szczytowanie Luki!
- Zenek, a ty byś Dyzia nie wspomógł? - wtrącił nieśmiało Bóbr Jack - Grodzianum będzie się wspierać. Poradzisz sobie na maksa, tak jak w Spółdzielni Grandotwórczych Mleczarzy. Tu ci ryczkę przytrzymamy i Centrala cię wylansuje na git drób.
- No wiecie towarzysze, nie mówię nie, nie mówię tak. Trza zbilansować zyski i straty w kasiorze i przełożyć na splendor rządzenia wszelaką fauną.
- Zenuś, ale by my z tobą mieli zicher. Dyzio by Landowi załatwiał, ty byś wspierał, rośliby my w siłę w Grudzianum. Nie do ruszenia na wieki wieków. Spokojnie mogę po reelekcji walną emeryturę zoologiczną, ale duchem i słowem będę was wspierać - powiedział wzruszony Wiercisław zwany Grizzli i znowu zwilżył przepastną gardziel.
- Łoś Pedro się uaktywnia. Trening wali w biegu do fotela Los Senatos. To jego być albo nie być. Zenek, dasz radę? A co on taki się szybki tera? Czas rykowiska się zaczął? - spytał nieśmiało Gajor Spidi.
- Sie wie, sie wykoleguje go cichaczem. Ma się sposoba. W końcu moje pazury były na wierzchu w fotolansie koalicjum, czy jego? - zaśmiał się tajemniczo Kogut Zenek i już mu grzebień czerwony stanął na sztywno, bo był zwarty i gotowy do walki stulecia.
Zbliżała się północ. Kameralne spotkanie elity Specjalnego Landu Dziwolągów dochodziło końca. Czerwona fauna zbierała się do wyjścia. Jednak starym zwyczajem Wodza Wołodi usiadła przed wyjściem i walnęła strzemiennego. Na szczęście i powodzenie planum, jak od lat.
Mimo, że było już grubo po północy w grodzieńskiej rezerwowej norce Kreta Pablo paliło się światło. Pablo ostatnio źle sypiał i czarnowidztwo go nie opuszczało. Ale wiedział, że będzie jeszcze jego wielki come back. Lubił ciemności. Zszedł powoli do piwnicy, by poczuć się, jak w korytarzach drążonych za młodu.
- Jak tam Edwin? Wszystkie buciory wyglancowałeś? Te mają jeszcze zacieki solne po zimie. Do roboty Rekin! Niezwyczajny roboty niewolniczej, jak widzę! I tak do końca będzie, Edwin. Nie chciałeś nawet w Innowacyjnej Lipie honora mi wrócić po przegranej w wojewódzkiej sprawiedliwości, to tera pastuj i glancuj moje wyjściówki - powiedział Kret Pablo, zaciągając się nocną kipą. Uwielbiał smak zwycięstwa.