- Mądrala odziej no białą jaczkę i wal z wiechciem do Hieny Mariji na otwarcie tego tam, no wiesz...Kurka wodna, no jak to tam było? - nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa Grizzly. Przeciągnął się na swoim tronie z wielką przyjemnością nicnierobienia i dodał - tylko za dużo tam nie nadawaj Hienie, że jest piękna, powabna i niezastąpiona. Jeszcze weźmie se to trzewi i znów mnie będzie napastować, a ja ze szczekaczką papierową kwokaczy nie chcę mieć nic wspólnego. Ja chcę w spokoju pokimać emerytury przy wsparciu Specjalnego Landu Dziwolągów. Kumasz?
Grizzly był tak zmęczony wydawaniem Pancernikowi wskazówek, że dalsze pitolenie nie miało sensu. Spojrzał na czasowstrzymywacz. Dochodziła jedenasta.
- Idź no polatać po Grodzianum, niech cię widzą termity. Ja muszę kimę uskutecznić, bo nie wyrobię do szesnastej. Każ Czesterowi, by trochę lansa uskutecznił, bo za chwilę fauna powie, że w siedzibie Wiercisława po reelekcji wszystkie stwory pierdzą w stoły - Grizzly uśmiechnął się sam do siebie, bo nawet mu się rymło i podniosło mu to własne ego, z powodu literackiej przypadłości, na którą ostatnio cierpiał Kot Czester z Pomniejszych Okazów.
Wiercisław machnął łapą na znak zakończenia audiencji pancernikowej, zwinął szalik szlakowy w tobołek, podłożył na oparciu trona i piłował, że niosło się echem po korytarzu siedziby.
Mądrala cichaczem opuścił norkę Grizzly i jak zawsze mocnym, ciężkim krokiem podążył w stronę nawy Frytki Zychowiełka. Nagle go przypiliło i natura wezwała do klopa. Wszedł i natknął się na Czestera mizdrzącego się do zwierciadła wiercisławowego.
- Eloł Czester! Już nie patrz wciąż w lustro! I tak jesteś najpiękniejszy w całym Grodzianum! Wszystkie samice wprost nie mogą się napatrzeć na twoją ondulację. Kurna,jak ty to robisz, że lokenkoken wygląda, jak z holiwoodskiego zoologa? - zagaił Mądrala odcedzając kartofelki.
- Pancernik wiem, że masz deprechę z tego powoda. Mamut nie dał lokenkoken Mądarlce? Co za strata! O ofutrzenie trza dbać. Sprejem zasilać, nawozić połyskiem, układać z rozmysłem. Termitki to uwielbiają, w lansie cool wygląda. Prezencja Pancernik, prezencja! - tłumaczył Czester tajniki topmodel zoologicznego.
Pancernik spojrzał na swoje rzadkie ofutrzenie głowne i beznamiętnie odpowiedział.
- Wielki Mamut dawał różne futra, wolałem pancerz nie do przebicia niż lakierowane fale Dunaju na sierści kociej, miau! - powiedział z przekąsem Mądrala i dodał - Wierszokletów też namaszczał, zrobiłem unik w stronę pijarbandu i weterynarii, bo to przyszłość zoologa.
Wśród oparów utrwalacza ondulejszyn i fluidów równych Pawianowi Lalusiowi, Pancernik opuścił klopa i czym prędzej udał się do Fretki.
- Wiesz Fretka, Czester cheba dostał oszołomstwa. Zupełnie jak samica się onduluje. Do czego to dochodzi w siedzibie! Pomniejsze Okazy na łeb dostają na swoim punkcie. Już nawet nie wiesz, czy jesteś w klopie dla samców czy samic. Jak tam przygotowania do imprezszoł Wiercisława? - zagaił milczka Fretkę.
Zychowiełk spojrzał wielkimi ślepiami, szukając pod stropem stosownej odpowiedzi i przeraził się wielką pustką.
- Kurna, nie mów, że zapomniałeś?! A wiercisławowa happybirthdayowa jubileusza? Migiem do roboty! Już ci pamięć odebrało, kto zaklepał tu robotę dla ciebie i fuchę dla wiesz kogo, w najnowszym kopcu Sroki Baśki? Ma być po królewsku! - Pancernik wydał polecenie Zychowiełkowi i kiwając głową z niedowierzania poszedł się odreagować na Goldenline.pl
Tymczasem w norce Pomniejszych Okazów Łoś Pedro ciężko pracował. Właśnie otrzymał z najważniejszego zoologa zaszyfrowany rozkaz. Używając enigmagrodzianum rozszyfrowywał jego treść:
"Kto podpadł w Pomniejszych Okazach w ciągu elekcji, ma wypad z list do centralnego. Masz wolne kopyto. Wykonać"