2011-02-21 07:18

I ślubuję Ci...

Było już dobrze po dwudziestej, gdy Kobra Risto na zgaszonych światłach, powoli i cicho zadekował pancervolvo pod kopcem Hieny Mariji. Trakt hienowy był mało uczęszczany o tym czasie, ale musiał być bardzo ostrożny. Zwłaszcza teraz.

Nawet nie zdążył nacisnąć ogonem na klawisz dzwonka u wrót, gdy otworzono je szybko i stanęła ona. Hiena  Marija we własnej osobie. Spojrzał na jej postać, która w półmroku wyglądała jakoś dziwnie.

- Choraś Hieno? Coś mizernie wyglądasz! Zaraz cię osłucham. Zima w Grodzianum nie odpuszcza, a wiesz jak łatwo złapać jakieś paskudztwo - powiedział Risto ściągając w przednawie ocieplaną wylinkę.

- Nikt cię nie namierzał? Wiesz, że w zoologu tylko pozorny spokój. Specjalny Land Dziwolągów panoszy się jak za dobrych czasów, a Pomniejsze Okazy to tragedia narodowa. Trzeba zacząć działać, póki czas - powiedziała na wstępie i zaraz dodała - Chora nie jestem. Hieny nie są do zdarcia. Dietka Risto, dietka. W zdrowym ciele zdrowy duch, jak mówi stare chińskie przysłowie.

Risto spojrzał na Hienę i poczuł się niezręcznie, jak przypomniał sobie przedreelekcyjne układy. Nerwowo skubał ogon i utkwił wzrok w polepie salona hienowego.

- Risto, nie potrzebnie dałeś się podejść Rupertusowi. Straciliśmy oboje. Ja Radę Starszyzny, a ty trona Terrarium. A tera masz, coś se upichcił! Mariję olałeś, to ciebie też olali. Żeby dać się wodzić za kły jadowe Puchaczowi i jeszcze  takiemu oseskowi Arnoldzikowi! - Hiena waliła monologa, którego wyuczyła się na pamięć. Od dłuższego czasu wypatrywała okazji, by Kobrze rzucić w pysk, co myśli i.... uzdrowić relacje.

- Jesteś na mnie skazany, a ja na ciebie Risto. Czas zakopać topór  wojenny i pokazać Grodzianum, co w życiu zoologa jest ważne, co najważniejsze dla centralnego i całej rodziny fauniastej. Mamy misję do spełnienia. Ty i ja, znowu razem! - nadawała mocno podniecona rozmową i przyszłymi wydarzeniami. Ofutrzenie pyska jej pulsowało i  poczuła napływ adrenaliny.

- Co proponujesz? - wtrącił Risto  dopijając filiżankę wieczornej herbatki.

- Jak wiesz, wracam do czynnego uczestnictwa we wszystkim co tyczy termitów i naszego Grodzianum. Zober rzucił  Innowacyjnej Lipie mego wywiada, co to mu w necie rzuciłam gotowca, że będę szczekaczkę papierową uskuteczniać i nieść kaganek oświaty w ciemnych i zafajdanych czerwonymi cegłami, ścieżkach zoologa. Reelekcja pokazała, że termity są niekumate i nieumiate. Trza ich wychować na wzór Wielkiego Mamuta i na wzór Kwakacza - mówiła jednym tchem Marija - Wkrótce rocznica kwietniowa, wielkie obchody najtragiczniejszego dnia w życiu wszystkich zoologów. Trza w Grodzianum lansa wybitnie patriotycznego walnąć. My to uskutecznim! - wydukała wreszcie sedno pomysła.

- Hiena, Piszczące Stwory i Nosorożec Pisio i... Risto w ekipie? Cheba cię pogięło! - Kobra jak na zawołanie  przeleciał w pamięci podjazdy nosorożcowe.

- Risto, Nosorożec będzie w postaci gościa. Nawet nie musisz siadać obok niego. Ważne, by ogrodowi szczekacze uchwyciły, że prawa strona jest po dobrej stronie. Potem się poskleja to i owo, albo wyretuszuje w fotoszopie -  ujawniała następne punkty misternego planu.

- Ale ja chcem na jesieni do centralnego zoologa z nowym centrum Bo Jest Przecież Najmądrzejsze! - wtrącił Risto.

- Kurna, a po co ja to wszystko mam zamiar robić?! Pytam się, po co?! A więc ci tłumaczę, żaden Dyzio, żaden Pedro z Pomniejszych Okazów i Pisio, tylko ty! Ja ci ten elektorat zrobię moją aktywnością po prawicy Mamutowej i Kwakaczowej. Jeszcze mam coś do powiedzenia i dłużników, co mi są winni przysługi. A teraz padaj przede mną na ogon i przepraszaj, ale migiem za wstyd, którego najadłam się  przed elekcją Grizzly - powiedziała Marija i jednym ruchem łapy wskazała Kobrze polepę salonu i miejsce pokutne dla Risto.

Zaczął prószyć śnieg. Najpierw z lekka, potem  mocniej. Trakt hienowy powoli stawał się biały. Wieczór przykrywał  lekkim puchem ristowego mobila. Właśnie Bocian Dario wracał do swojej norki z samotnego spacerku. Lubił po terrarystycznej  harówce dotleniać się przed snem i przetrawić co nieco.

- O, Hiena jeszcze nie kima? - spojrzał w okno kopca Mariji, bo paliło się światło.

- Ja pitolę?! Kobra na klęczkach u Hieny? Nie no, tego nikt się nie spodziewał! Ale kaszana! Trza nadać morsem do Pedra. Coś montują po nocy. Na bank- pomyślał  z troską. A że miał blisko, szybko wbiegł do swojej norki, by uruchomić tajne połączenie  z Łosiem.

Wspieraj Szymona Sedno

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe