Leniwą ciszę przerwał dzwonek stojącego na dębowym biurku telefonu. Anemicznym ruchem siedząc za biurkiem sięgnął po słuchawkę.
- Halowo
- Tu Pancernik, choć no szybciutko do mojej norki
- Szefie, muszę? Bo dziś to taki dzień do nic nie robienia - odpowiedział Zychowiełk Fretka nie przerywając ziewania
- Ja Ci dam dzień do niezrobienia! Natychmiast do mnie! Wróg nie śpi!
- Wróg? Jaki wróg? Pancerniczku wrogowie polegli w ostatniej elekcji. Nie ma wrogów! Pokonani! Jesteśmy sami i rządzimy niepodzielnie!
- Ty tępa futrzasta istoto! Wróg jest zawsze! I zawsze czuwa! Jak go nie ma to trzeba go stworzyć! Zwierz, gdy nie ma wroga, robi się leniwy i traci czujność! Natychmiast do mnie!
Słysząc autokratyczny ton Fretkę wzdęło, ale opanował się. Szybkim krokiem ruszył w stronę pokoju Pancernika. Zakołatał do drzwi.
- Wejść! - usłyszał. Wszedł i zatrzasnął drzwi.
- Zapamiętałeś co mówiłem o wrogach!
- Tak szefie
- To weź o raz na zawsze zapamiętaj. A teraz siadaj i ucz się. Ani słowa. - Sięgnął po słuchawkę
- Halooł, tu Pancernik.
Niewyraźny głos rozmówcy nie pozwalał słyszeć słów, ale zdradzał oddanie i wierność i uwielbienie
- Słyszałem że tam u was jakieś niezadowolenie panuje? Nie, proszę mi nie przerywać. Za pamiętaj, że rządzimy niepodzielnie. Ci którzy byli przeciwko nam, przeszli na naszą stronę, albo polegli. Zasada jest prosta - alby my was, albo wy nas! Proszę mi nie przerywać. Nie obchodzi mnie, kto. Macie go znaleźć. Albo go znajdziecie, albo mianujemy kogoś na wasze miejsce, kto go znajdzie!
Odłożył słuchawkę. Uśmiechnął się. Smak władzy wypełniał skórę hormonami pod pancerzem do samego końca. Smak władzy upajał pancernika jak nic i nigdy dotąd. Ale miał nad innymi zwierzętami wielka przewagę. Potrafił nad tym zapanować.
- Widzisz Zychłowiełku, musisz się jeszcze wiele nauczyć. Popatrz, fauna w terrarium jest czujna i pracują jak trzeba. Adrenalina ich napędza. Okres czyszczenia terrarium. Nie mrzemy dopuścić do tego, by nas wyprzedzili, prawda mój druhu? A teraz idź i znajdź mi wroga.
Fretka stanął na baczność
- Tak jest szefie!
Wybiegł na zewnątrz robić obchód po traktach Grodzianum. W Poszukiwaniu wroga rzecz jasna. Mądrala potrzebował zajęcia i on musiał mu zorganizować pierwszą linię frontu. Pancernik znów sięgnął po telefonię czerwonej linii wiercisławowej.
- Tak Padrino, wszystko zgodnie z planem. Niech się szef nie przemęcza. Wszystko załatwię. Szef musi wrócić do zdrowia. Panuję nad wszystkim. Może jakiś Geriavit? Facjata ci zbladła i wyglądasz na schorzałego. Siema!
Pancernik wstał i podszedł do okna. Wsunął łapę za pancerz i zamyślił się. Zima nie nastrajała go optymistycznie. Powoli dosięgała go deprecha, ale nie mógł jej pokazać. Jednym ruchem sprawdził twardość pancerza.
- Ufff! Jeszcze nie do przebicia!