2010-12-23 06:30

Ciężar władzy

Stanął przed lustrem i spojrzał na swoje bicepsy. Czuć było malizną. Ale Koguta Zenka nikt nie pytał o kondycję zoologiczną.

Wystarczyło, że jego grzebień bił purpurą Specjalnego Landu Dziwolągów, która tak  bardzo zakręciła w porożu Łosiowi Pedro, że wodził wciąż za nim maślankowatym wzrokiem zauroczonego Pomniejszego.

- Wreszcie mam, to czegom chciał! Terrarium i siedziba Grodzianum powróciła wreszcie do braci moich! - dumnie wypinał klatę upierzoną i wydał zwycięskie

- Kukuryyyyyyyku!  - piał niczym syrena pożarowa i głaskał namiętnie swój łańcuch szyjny, zdobyczny fortelem okołoreelekcyjnym.

- Eloł Zenuś, towarzysz już nie śpi? - usłyszał w telefonii miękki i niski głos wiercisławowy.

- Siema Grizzly, ja tu czuwam od świta, co by umacnianie władzy szło w kierunku ściśle wytyczonym wodzowskim szlakiem maestro Wołodi. My, klasa zoologiczna wiecznie żywa, musimy przywrócić sens Grodzianum. Niech żyje braterstwo i wspólny cel! Cel wyatutowania parzystokopytnych i resztek ristowych - jednym tchem wypalił Zenek w słuchawkę.

- Tylko nie wal tak od razu w Łosia! Cel jeszcze nie osiągnięty. Bociana zajmij czymś, żeby zajęcie miał i nie wchodził ci w drogę jakimiś duperelami, co zahamują tempo  jednoczenia czerwoności w Terrarium i Grodzianom - podpowiedział Grizzly.

- Wiercisław, czy ja plewami karmion jestem? Znasz mnie od młodzieżówki. Styl mam i wiem co robić. Łoś jest jeszcze potrzebny, trza mu trochę dać pola, co by pomyślał, że jest wielki. A swoje robić - kontynuował Zenek.

- Risto nie spocznie, walić będzie u ogrodowych szczekaczy, że ciągniesz za sznurki z drugiego rzędu, że Dario to statysta dla niepoznaki, a ty królujesz za Kobrę - wtrącił Wiercisław

- Generalnie w dupie to mam. Nie po to czekałem cztery lata na łańcucha szyjnego, by się Risto przejmować i jego porykiwaniami. Zwycięzców nikt nie pyta o styl i środki. Władza jest nasza i będzie na wieki wieków! - prosto z mostu rypnął Zenek.

- No to się wprawiaj Zenuś w rządzeniu w Terrarium. Za cztery roki, jak znalazł dla ciebie, gdy ja pójdę na zoologiczną emeryturę. Grodzianum otworem będzie dla  Zenusia, tak, jak kiedyś dla mnie - powiedział na do widzenia Wiercisław.  

Kogut Zenek odłożył telefonię. Spojrzał na grzebień, który mu z lekka zwiotczał.

- Kurna, nie może tak być! Grzebień zenkowy ma stać, jak sztywny pal. Trza coś uskutecznić - sięgnął po lakiera ondulejszyn swojej kwoki i obficie spryskał celem modelingu.

- No, już lepiej. Teraz mam facjatę iście królewską. Grzebień stoi, jak pomnik Lenina. Mocno, nikt go nie ruszy z posad! - szepnął do siebie, przy okazji przygładzając nastroszone pióra w ogonie.

Prawie był gotów do wyjścia na włości Spółdzielni Grandotwórczych  Mleczarzy, gdy znowu telefonia tamtamowa ryczała dzwonkiem alarmowym.

- Nie no, kurka wodna, muszę coś  z tym zrobić. Godziny ustalić, czy jak? Jak się matoły nauczą, to dzwonić będą co chwilę, jak do magla. A przeca  mam królewskie zajęcia i pieprzenie po kablu mnie rozprasza - powiedział do siebie  zdegustowany.

- Kogut? Mówi Pedro. Mam myszoskoczka odpowiedniego do terrarystycznego  wydziała ochronki zoologicznego powietrza, wody i glebania. Naszym życzeniem jest, abyś ujął go w planach przy wymianie na kreatywne jednostki i wierne linii Pomniejszych Okazów - powiedział krótko, lecz dosadnie, rykiem nieznoszącym sprzeciwu Pedro Łoś Przereklamowany.

- Taaaa, Pedro, już letę i ci dobrze zrobię. Chyba żeś ocipiał! To Specjalny Land Dziwolągów jest ci potrzebny, a nie odwrotnie. Więc ja tu decyduję kto wskakuje na czyje miejsce. My już dawno se upatrzyli, obstukali i będzie po naszemu - oddał krótką piłką Zenek.

- Kogut?! Opamiętaj się. Bez nas to byś rządził grzędą swojej kwoki, a nie Terrarium. W końcu Dario decyduje, kto gdzie w siedzibie będzie się dekował - naciskał Łoś Pedro.

- Chyba cię pogięło łosiu! Spójrz na realia. Dario i rządzenie? Niech se loto po fotoszopach. Do władzy trzeba mieć jaja. I ja je mam. A Bocian? Bocian niech pilnuje lansa i siedzi cicho. Karty ja rozdaję. Coś ci nie pasi, Pedro? - wyłożył kawę na ławę Zenek.

- No Kogut, tak grać nie będziemy. Mieliśmy nie wchodzić sobie w drogę, mieliśmy razem trwać na dobre i na złe, czujni, by Risto z autu nie wrócił - przypomniał nie tak dawne obiecanki.

- Hi,hi,hi. Obiecanki, cacanki, a łosiom radość. Ależ jesteś naiwny. A co żeś myślał, że ty tu będziesz swoje lody kręcić? Specjalny Land Dziwolągó, raz obranej władzy nie oddaje. Skumał? - powiedział dobitnie Zenek i odłożył słuchawkę, bo był znużony jęczeniem po próżnicy Pedra.

- Eh Pedro, jeleniowaty jesteś. Lepiej glancuj pepegi na sylwestrowe balangi, a nie do trona i władzy! Zostaw to koneserom. Takim, jak ja - pomyślał z dumą o swoich zdolnościach przywódczych i powoli kierował się do swego auta delux. Musiał wreszcie się pokazać u Grandotwórczych  Mleczarzy. W końcu kasiorę mu płacą, jakby co.   

Wspieraj Szymona Sedno

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe