Zadanie wykonane, można się regenerować. Zresztą w jego przypadku odbywało się to błyskawicznie. Wszedł do kopca, ściągnął pancerz i wsunął bamboszki. Bardzo je lubił, zwłaszcza te małe ogonki zajączków i wielkie uszy zwisające na boki. Czuł, że może być sobą. Małym Pancerniczkiem oseskowym.
- Łejery! A ja nawet żem nie otworzył podarków od Brodacza Mikołajowego zoologicznego! - klepnął sobie w globus, bo nagle ujrzał parę pakunków w przednawie, obok jego wyjściowych, podkutych glanów mądralińskich
- No tak! Grizzly tak szybko po reelekcyjnej bombie, uskutecznił bombę adwentową, że nie było czasu zająć się prezentami od Srebrnobrodatego - przypomniał sobie ostatnie tygodnie zoologiczne.
Usiadł na bujaczku i sięgnął po pierwsze pudełko. Niecierpliwym ruchem zerwał kolorowy papier i kokardę. Szybko dostał się do środka.
- O dzięki ci Brodaty! Zawsze chciałem mieć małego weterynarza! Nikt mi nie kupił! Zakuwać anatomię musiałem sam. Wszystkie termity mogły rozbierać termitki, badać ofutrzenie, gruczoły, organy, a ja tylko teoretycznie przez cały czas. A przecież praktyka czyni mistrza! - rozżalony na miniony czas, pieszczotliwie dotykał stetoskop, wzierniki do podwozia i rozszerzadła.
Z dziecięcym podnieceniem rzucił się na świąteczną skarpetę z Reniferem Błyskawicznym.
- A co tam takiego ciekawego z niej wystaje? - ciekawość Mądrali rosła w miarę oglądania podarków i powodowała wypieki na jego pysku, po ściągnięciu pancerza. Nikt go jednak nie widział, więc mógł sobie pozwolić na purpurę naturall.
- Na Mamuta! Tyle szczęśliwości mnie naszło dzisiaj! Zestaw małej krawcowej zoologicznej! Całe życie marzyłem, żeby uszyć Kenowi bokserki z kaczuszkami i piżamkę w serduszka! A nikt mi nie kupił takiego prezentu i musiałem zakuwać pijarbanda i inne duperele, co mnie oddalały od normalnego życia zoologa i myszoskoczków, sikorek i innych fauniaków - płakał wielkimi łzami nad straconym bezpowrotnie czasem oseskowym i radością dzieciństwa z podwórza kopcowego i zieleńców.
Nieco uspokoił się, gdy jego bystre oko wypatrzyło płaski, duży futerał. Z wielkimi od zdziwienia ślepiami, otworzył zamki i ujrzał i aż zakrzyczał z radości:
- Ło Matko! Mikrofona, ekrana do karaoke! Tyle szczęśliwości w moim życiu! Czym ja sobie zasłużył? Dżazu, przeca ja piać nie umiem, ja w tym kompletny cofek jestem - smęcił i użalał się nad niedolą pancernikową.
Lecz chęć czegoś nowego byłą wielka. Schwycił mikrofon, kabla przerzucił za plecy i stanął przy senatorszaffe, z wielkim lustrem, co obejmowało całą jego kulistość. Delikatnie wdusił klawisza. Ekran ukazał teksta i popłynęła znana melodia:
..."Nie gra cynika na siłę
Mało Ci za to świat braw da
Nie mów, że wszystko w miłości już było
Bo to nieprawda, nieprawda, nieprawda.
Więc przestań cedzić złe słowa
I patrzeć wzrokiem ponurym
Dla Ciebie życie to knajpa portowa
Dla mnie ocean, ocean, ocean, ocean, ocean, ocean na którym...
Odkryjemy miłość nieznaną
Przegonimy wiatr wesoły co po fali gna
Oznaczymy kraj zakochanych - długość ta, szerokość ta"...
Skostniały od nasiadówek wiercisławowych, pancerz Mądrali nabrał gibkości. Wdzięczył się do szafowego lustra przyjmując pozy estradowe. Wyginał ciało w te i we te i poczuł radość i wolność wewnętrzną. Tak się rozochocił lansem śpiewaczym, że szybko zmienił utwór, by przed północą dać upust rządzom bycia gwiazdą zoologiczną.
..."Ja mam sexapil wielki jak w tekstach styl
odbieram męski wzrok Ty jesteś kiepska w tym
na balach wiodę prym wystarczy kilka chwil
każdy namawia mnie by wypić drinka z nim
pętle na twej szyi zacisnę bardzo szybko
jestem słodka cnotka ale nie głupia cipka
większych szal styl to nie wszystko
trzeba to doprawić intelektu szybko
Sexapil to nasza broń kobieca.. to cos co nas podnieca...
Pancernik był zmęczony nadmiarem wrażeń. Wypieki na pysku paliły niemiłosiernie i adrenalina waliła mu po skroniach. Spojrzał na czasowstrzymywacz. Dochodziła pierwsza.
- Kurna, jutro znowu Hiena na salonach Grizzlego, a ja kompletnie bez polotu - przypomniał sobie tajne spotkanie z odrzuconą Mariją Niezbędną Wiercisławowi. Nawet zapomniał o kaszce na mleku, co mu matula na kolację serwowała. Spojrzał na miseczkę, pasza stwardniała i była zimna. Ale z podniety nie miał ochoty na połknięcie nawet jednej łyżeczki. Gdy już kładł się do swojego koja, gdy na poduszce usypiał swojego różowego muminka spojrzał na niewielki pakunek. Był cienki, wielkości kapownika pancernikowego. Schylił się na polepę, Delikatnie, z dozą niepewności rozwinął papier z chojenkami i aż go z wrażenia zatkało. Tego w ogóle nie przewidywał, stało się. Wreszcie mógł nasycić swe samcze instynkta, bo już myślał, że ich nigdy nie miał.
- O! Peep show papierowy! Ale samice z balonami, nie to co moja siksa. Kurna, a zresztą od kiedy ona jest moja? - pomyślał na prędce i zgasił światło.
Tylko rozproszone blaski latarki spod kołdry mądralińskiego mówiły, że Pancernik nie spał i oddawał się.... lekturze.