2010-11-08 09:30

Podkładanie świni

Łoś Pedro sunął po schodach u Głównego Restauratora Grodzianum, pokonując kopytami po dwa, trzy stopnie naraz. Śpieszył się, by kibicować Bocianowi Dario i wspierać duchem swą tajemną wybrankę Żabę Margerittę.

 Ukradkiem pochylił się udając, że zawiązuje sznurówki przy świątecznych pepegach biegowych,  gdy jego poroże namierzyło Wiercisława szepcącego z Nosorożcem Pisio.

- Pisio z Grizzlim wali układa przed LosDebatos? A to nosorożec jeden. Kurna, zawsze wiedziałem, że Pisio jest nieobliczalny. Tak oficjalnie, przy wszystkich innych i przy tvszopie? Co on kombinuje?- wzdrygał się  Pedro nagłą miłością  Pisia do Wiercisława Pierwszego.   

Wiercisław pobladł, rozluźnił zwis szyjny. Otarł łapą spoconą facjatę. Łapy trzęsły mu się i prawie pogubił wszystkie teczki pancernikowe z wiedzą o Grodzianum i własnym lansem na zaś, co to w bezsenne noce Mądrala i pół siedziby wiercisławowej mu pisało.

- Co jest Padrino? Jakaś konfuzja? Trema? Wszak jesteś obyty ze szczekaczami i z tvGrodzianum. O co loto? Nie spal mi kurna tego lansa!!! Chcesz spuścić z wodą w klopie, cztery roki mojej ciężkiej harówki?- prawie krzyczał Mądrala, ale Wiercisław nieobecnym wzrokiem jęczał tylko i ciężko wzdychał.

- Za chwilę Tukan Malinaguru zaczyna wejście. Popatrz, Rupertus z Orłem Martino silnie skoncentrowani. Dario klekoce rozluźniony do Łosia i stroszy piórka do kamery. Żaba Margeritta ostatnie tapirowanie uskutecznia na ondulacji. A ty Wiercisławie cały w dygotkach. Weź pigułe na depreche jesienną, bo sfajczysz całą dyskusję- szybko zadecydował Mądrala sięgając po wyciszać obwodowy.

- Dżazuuu, Pancernik! Hilfe Mądrala! Pisio naostrzył swego roga i szykuje się na mnie od spodu. A to wredziol jeden! - prawie zaryczał z nerw Wiercisław jeszcze Pierwszy.

- Nie kumam Grizzly, nie kumam. Mów wielkimi literami, bo nie czas na skróty myślowe - wtrącił Pancernik z lekka wkurwiony.

- Pisio mi tu wali, że haki na mnie są. A miało nie być czarnego, mrocznego pijara. Ja go publicznie wsparłem z zieleńcem stopnia wyższego, a on mi podcinkę robi na pięć minut  przed lansem w tvszopie - szlochał Grizzly i mejkap telewizyjny mu spływał na koszulę a'la KwachuShow.

- Jakie haki, jakie rycie? Przecież wszystko masz przygotowane i poukładane. Masz tylko czytać i podawać na tacy to, co chcą usłyszeć termity. Reszta głęboki zlew. Zrozumiałeś Padrino?! -  temperatura wzburzenia Mądrali sięgała zenitu.

- Nosorożec mi walnął, że ktoś tu zaraz w eter rzuci  sesję fotoszopa, jak sfazowany jestem i pływam na orbicie w stanie nieważkości. Jak mam sfilcowane futro i przewracam kielonki na glebę - wydukał wreszcie sedno sprawy Pancernikowi.

Mądrala zrobił się blady jak pergamin. Nerw oczny skakał mu niebezpiecznie i tętniło mu pod pancerzem. Miotał się wewnętrznie i szlag go trafiał, że nie przewidział haków zaskoczenia i wybicia z rytmu  Capo di tutti capi.

Nie było czasu na reakcję. Wiedział doskonale, że Wiercisław będzie rozkojarzony i strachliwy. Spali ten LosDebatos.

- Kamera pełna gotowość! - krzyknął Tukan Malinaguru - za chwilę ruszamy!

Nosorożec Pisio usiadł koło Wiercisława, król centralnie. Żaba tuliła się do Grizzly i ocierała o Rupertusa, a Dario mocna z prawa, aby mieć wgląd na sytuację i na tajne znaki pedrowe.

Dyskusja już dawno minęła, ale Wiercisław  siedział w swojej gawrze i trawił jej przebieg. Nic mu się nie chciało. Czuł, że traci siły. Tej nerwówki nie zapomni tak prędko. Usiadł w tatowym fotelu i analizował sytuejszyn. Kto, gdzie i kiedy  walnął mu fotki niecenzuralne i dlaczego Pisio mu o tym szepnął u Głównego Restauratora, tuż przez wizją.  Sięgnął po AspirinForte. Czacha mu dymiła strasznie. Nawet jałowcówka dziś by mu nie ulżyła.

Czarny dzień się kończył. Chciał być sam ze sobą. Nawet dzwoniąca telefonia alarmowa od Mądrali nie była w stanie podnieść go na duchu. Zawył w samotności, rykiem zranionego niedźwiedzia i nawet echo mu nie odpowiedziało.

Tymczasem Nosorożec Pisio zszedł do piwnicy swojej norki, gdzie od dawien dawna urządził sobie warsztat majsterkowicza. Otworzył szufladę w szafie narzędziowej i wyciągnął pilnik do obróbki roga. Długo piłował, co by jego męskość była ostra i przeszywająca wroga. Tak, aby jeden cios i jeden atak załatwiał wszystko.

- Nie ma to jak kwakaczowe metody. Ale Grizzly się pocił i wił! Ambrozja dla mego wnętrza. Tylko ja mogę być królem zoologa. Reszta to pseudozwierzaki. Czas zająć się Rupertusem i Dario. Skuteczna eliminacja to droga do tronu - pomyślał Pisio, sprawdzając łapą, czy róg jest wystarczająco ostry, by pokonać mięczaki.

W piwnicznej izbie było gorąco. Nosorożec Pisio poczuł, że pot leje mu się po pysku. Jednym ruchem łapy schwycił lateksową maskę i ściągnął ją, ukazując prawdziwą facjatę.

- Wszystko się udało. Na bank pójdzie w eter zamach na króla Wiercisława! - powiedział Fretka  dzwoniąc do Mądrali.

- Dobrze żeś  się spisał Zychowiełk. Nawet Grizzly się nie merknął, że to ściema. Był taki autentyczny, aż dusiłem się od śmiechu i z trudem szło mi utrzymanie powagi. Ale wyatutowanie Pisia jest najważniejsze. Drugie tury nie może być. Cel uświęca środki - odparł Pancernik dumny z wykonania planu FinesiaKitt.

Wspieraj Szymona Sedno

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe