Wiercisław nie omieszkał cmoknąć ukochanego gada, co lansa mu uskutecznia jak może. Wszak familia Specjalnego Landu Dziwolągów to najlepszy oddział wsparcia.
- Dyziuniu kochaniutki, żebyś mi elektorat zrobił na miarę kasiory, którą żem w to wetknął. Inaczej z torbami pójdziemy - prosiły Grizzly łykając CognacDeFrance w podwójnej dawce wzmacniającej.
- Sie wie, Wiercisław. Jedziem na tym samym wózku. Ty na elekcji jesiennej, ja w przyszłym roku zoologicznym. Trza kordony wzmocnić, żeby fauna nie miała żadnej wątpliwości kto tu rządził, ma rządzić i rządzić będzie w przyszłości - odpowiedział Krokodyl lejąc Grizzly na drugą nóżkę. Pfe, łapę.
- Jak tam, Jarema, najmilszy memu sercu Lemurku od podgrzweania kopców termicich w Grodzianum? A wy kiedy eksplodujecie z WK-TEN? Strzał w dziesiątkę lansa królewskiego! Mój zwierzak na właściwym miejscu! Wiedziałem, że Przystań Energicznych Cichobieżnych nie zawiedzie wiercisławego pomyślunku i walnie z grubej rury tuż przed elekcją. Nie ma to jak fauna zadowolona, nakarmiona i ukierunkowana optymistycznie, w ogrzanych kopcach, oglądająca TvGrodzianum z moją facjatą królewską - walił monologa Grizzly, spoglądając co chwila na wysuszony kielonek.
- Kurna, że też jeszcze muszę do siedziby się ewakuować. No, ale na finiszu kadencji, muszę być blisko pancerza Mądrali. Tyle autografa trza lajsnąć pod dyploma dla Rady Starszyzny. W końcu jej koniec. Nareszcie pójdą wek. No już mi kalafa niektórych się opatrzyła, ale jak grać, to grać, aż zejdą ze sceny. A dam im łapę potrząsnąć w podzięce. Co mi tam! Łaska króla jest wielka. Niech spadają na Mamuta! - dokończył Wiercisław dolewając sobie rozluźniacza dyziowego.
Dochodziło południe, Wiecisław chyłkiem skradał się do swojej nawy królewskiej, gdy usłyszał szmery na korytarzu. Zerknął zza węgła i go zamurowało.
- Ja pitolę, TvCentralna w mojej siedzibie?! Jakim, kurna prawem bez mojego przyzwoleństwa?- pomyślał i ze złości, aż prychał pianą z pyska.
Nerwowo sięgnął pod lewą łapę i wyciągnął z ofutrzenia telefonię komórkową. Tak był wkurzony, że nawet nie umiał sobie przypomnieć numera do Pancernika. Doznał przebłysku w głębokim sfazowaniu i zdał się na szybkie wybieranie.
- Jedynka, jedynka ratunkowa, psiakrwia, niech odbiera Mądrala w te pędy- nerwowo przyciskał klawisz aparatu.
- Jes, szefie, jes - mówił Pancernik jednostajnym, stonowanym głosem.
- Mądrala, pieprzy się lans elekcyjny. Ktoś mi nasłał Dziobaka CebulaMen z TveNa i będzie wtopa na całe zoo. Jak byk Pomniejsze Okazy szyją mi walonki! Weź mi tylko, wykoleguj tę szczekaczkową zarazę. Przecz ja dopiero od Dyzia się ewakuowałem i trochę żem sczerwieniał - tłumaczył menadry dnia obecnego Wiercisław.
- Król się gdzie zadekuje, król się upłynni w klopie albo u Fretki przekima. Biorę to na siebie. Amatorzy nie wiedzą, że Pancernika nikt jeszcze nie zrobił na łyso? Spoko Wiercisław, rozdepczę Dziobaka na miazgę. Będziesz królem Nieskalanym - zdeklarował Mądrala i odłożył słuchawkę, by czynić honory królewskie w zamian.
Grizzly lekko się uspokoił. Ściągnął trepki z tylnych łap i cichaczem, bez żadnego hałasu przemknął do norki Zychowiełka. Cichutko zamknął wrota i na pazurach przemieścił się na grodzieńskiego fotela.
- O! Wiercisław! Niech łaska Mamuta zawsze ci sprzyja! - Fretka powitał Grizzly wyprostowany, jak fauna salutująca.
- Daj spokój Fretka, nie czas na etykietę dworską. Zmęczon jestem okrutnie i muszę legnąć, by dojść do się - rozkazał Wiercisław.
- No to może król przejrzy dyploma dla Rady Starszyzny. Ten dla Kreta Pablo, ten dla Hieny Mariji, a ten dla Orła Martino, Kota Czestera i innych. Dajemy medala, czy olewamy? - ciągnęła Fretka, szykując dary królewskie do CritalPalac.
- Kurna niech stracę, wal wszystko na odchodne. Żebym ich więcej nie widział w moim królestwie, bo...
Grizzly nie dokończył. Stres dyziowy, wizja spotkania z CebulaMen były ponad jego siły. Wolał Morfeusza. Właśnie go otoczył boskim kimaniem...