2009-10-16 13:57

Marzenia kreta

Kret Pablo wychylił się znad swego kopczyka rankiem, aby zaciągnąć się świeżym powietrzem. Choć ślepy, widział jak zawsze wszystko głęboko i dokładnie.

Drażnił go Rekin Edwin od lat. Akwarium ze szkła hartowanego było wciąż nie do przebicia.

- Trzeba rozwalić ten układ kolesiów - myślał Pablo,czyszcząc pazurki z grudek ziemi.

Dżdżysty poranek nie nastrajał Kreta Pabla optymistycznie.

- Tyle pyrek jeszcze w polu nie wybranych, a Sprawiedliwa Rada Bis ze Szumogaju uwolniła Wiercisława i Rekina Edwina od podejrzeń i znowu muszę kopać tunele, a robota leży odłogiem - obgryzał ze złości pazury Pablo.

- Najważniejsze, że jest czyściciel z padliny Sroka Baśka - zapałał radością Pablo - dorwie się Ewdinowi do skóry. Przez dwa lata przy moim wsparciu, Rekin Edwin będzie historią - marzył Pablo o wielkim sukcesie.

- Nie pomoże mu nawet Szop Rita, co na radzie starszyzny zoo prała mu gacie używając wybielacza - skwitował Pablo.

Myśli jego krążyły jednak wokół Sroki Baśki. Bardzo mu się podobała.

- Ech, żeby tak lubiła ciemności moich podziemnych korytarzy, to kto wie? - podkręcił wąsa Kret Pablo w pełni samczej gotowości.

- Jeszcze na dodatek ta sprawa ze szczakaczami z tv zoo - kontynuował Pablo - Jak ten ludojad Edwin mógł mnie narażać na pośmiewisko? Jako starszyzna w zoo mam prawo do własnego zdania wyrażanego publicznie całej faunie! To mój obowiązek i prawo! - nie mógł opanować zgryzoty Pablo.

- Całe szczęście, że Wiercisław przystał na dwa lata dla Rekina Edwina, a Hiena Marija załatwiła głosy starszyzny. Nie dałbym akwarium nawet roku! To największe piranie w zoo - podkręcał się Kret Pablo.

- Tunel po tunelu, podkop po podkopie i bęc akwarium pęka - marzyło się Kretowi. Choć nie zauważył, że u swojego boku nie ma już ani Słonicy Tekli, ani Pumy Penelopy, ani Leniwca Ricardo i weterynarza, co się od szczepień wzbraniał.

Samotność Kretowi nie przeszkadzała.Sam był wielki i wielkością przytłaczał całe zoo, więc reszta mu nie była potrzebna.

- Mam jeszcze czas, by załatwić Rekina Edwina. Albo on, albo ja - zadecydował Kret Pablo. Pojedynek z akwarium był dla niego najważniejszy, stał się treścią dla szczekaczy w zoo.

Czas upływał niestety. Pablo nie zdawał sobie sprawy, jak mu mało go zostało. Rekin Edwin sunął po wodach akwarium i niebezpiecznie zbliżał się do szklanej tafli. Kret odskoczył na widok jego wielkich zębów, ale tylko na chwilę, by na nowo szukać haka na bossa morskiego świata w zoo.

Wspieraj Szymona Sedno

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe