Drażnił go Rekin Edwin od lat. Akwarium ze szkła hartowanego było wciąż nie do przebicia.
- Trzeba rozwalić ten układ kolesiów - myślał Pablo,czyszcząc pazurki z grudek ziemi.
Dżdżysty poranek nie nastrajał Kreta Pabla optymistycznie.
- Tyle pyrek jeszcze w polu nie wybranych, a Sprawiedliwa Rada Bis ze Szumogaju uwolniła Wiercisława i Rekina Edwina od podejrzeń i znowu muszę kopać tunele, a robota leży odłogiem - obgryzał ze złości pazury Pablo.
- Najważniejsze, że jest czyściciel z padliny Sroka Baśka - zapałał radością Pablo - dorwie się Ewdinowi do skóry. Przez dwa lata przy moim wsparciu, Rekin Edwin będzie historią - marzył Pablo o wielkim sukcesie.
- Nie pomoże mu nawet Szop Rita, co na radzie starszyzny zoo prała mu gacie używając wybielacza - skwitował Pablo.
Myśli jego krążyły jednak wokół Sroki Baśki. Bardzo mu się podobała.
- Ech, żeby tak lubiła ciemności moich podziemnych korytarzy, to kto wie? - podkręcił wąsa Kret Pablo w pełni samczej gotowości.
- Jeszcze na dodatek ta sprawa ze szczakaczami z tv zoo - kontynuował Pablo - Jak ten ludojad Edwin mógł mnie narażać na pośmiewisko? Jako starszyzna w zoo mam prawo do własnego zdania wyrażanego publicznie całej faunie! To mój obowiązek i prawo! - nie mógł opanować zgryzoty Pablo.
- Całe szczęście, że Wiercisław przystał na dwa lata dla Rekina Edwina, a Hiena Marija załatwiła głosy starszyzny. Nie dałbym akwarium nawet roku! To największe piranie w zoo - podkręcał się Kret Pablo.
- Tunel po tunelu, podkop po podkopie i bęc akwarium pęka - marzyło się Kretowi. Choć nie zauważył, że u swojego boku nie ma już ani Słonicy Tekli, ani Pumy Penelopy, ani Leniwca Ricardo i weterynarza, co się od szczepień wzbraniał.
Samotność Kretowi nie przeszkadzała.Sam był wielki i wielkością przytłaczał całe zoo, więc reszta mu nie była potrzebna.
- Mam jeszcze czas, by załatwić Rekina Edwina. Albo on, albo ja - zadecydował Kret Pablo. Pojedynek z akwarium był dla niego najważniejszy, stał się treścią dla szczekaczy w zoo.
Czas upływał niestety. Pablo nie zdawał sobie sprawy, jak mu mało go zostało. Rekin Edwin sunął po wodach akwarium i niebezpiecznie zbliżał się do szklanej tafli. Kret odskoczył na widok jego wielkich zębów, ale tylko na chwilę, by na nowo szukać haka na bossa morskiego świata w zoo.