Bocian Dario lubił pogawędki z Pawianem Lalusiem. Zwłaszcza te, przy pisuarach w terrarium. Tu nikt ich nie podsłuchiwał, tu byli sami.Tu mogli snuć wielkie plany i dzielić się spostrzeżeniami.
Kret Pablo wychylił się znad swego kopczyka rankiem, aby zaciągnąć się świeżym powietrzem. Choć ślepy, widział jak zawsze wszystko głęboko i dokładnie.
Wiercisław prawie zadławił się kęsem piątkowego chleba z gzikiem, gdy usłyszał, że Goryl Zober, główny komentator w zoo rozszczekał wiadomość o uwolnieniu przez Sprawiedliwą Radę od odpowiedzialności Miłośników Zoo.
Pawian Laluś od rana nie mógł patrzeć na banany. Co zerknął na cytrusa,to miał cofkę. Wielki kac po Święcie Mądralińskich towarzyszył mu od świtu.
Kobra Risto po debacie nie mógł dojść do siebie. Jamy jadowe prawie mu zaschły w gardle. Ale przegrana z Wiercisławem dodała mu sprytu i kobrzej przebiegłości.
Pawian Laluś, stary strucel i mąciciel w zoo siedział wygodnie na drzewie, łapczywie obdzierał ze skóry następnego w tym dniu banana.
Przypadł właśnie rok uchaczolublnych szczakaczy w zoo o dłuższym prawym ramieniu. Arnoldzik z Maksiem postanowili po swojemu świętować urodzinki.
Łoś Pedro pożegnawszy się czułym, pełnym lepkiej śliny lizem Jeżyka Gejzera, podążył do igloo Pingwina Ziutasa.
Jeżyk Gejzer i Łoś Pedro trysnęli gorącą wodą spod skorupy ziemskiej zoo. Co nie udało się staremu grzybowi z toruńskich lasów, ostatnio zdoktoryzowanemu, opętało grupę Pomniejszych Okazów.
Wiercisław Grizzly olał Kobrę Risto.Wolał w tym czasie , gdy debatowali o sporcie, szukać smacznych korzonków w pobliskim lesie i miodka w drzewnych dziuplach.
Zamów artykuł oczerniający Twojego przeciwnika politycznego
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe